Wkraczając w pustkę

Wkraczając w dorosłość – „Wkraczając w pustkę” (Enter the void)

Po kontrowersyjnym i głośnym „Niedwracalne” Gaspar Noe czekał aż siedem lat nim wypuścił na świat swój kolejny film – „Wkraczając w pustkę”. Burza jaką wywołał przed paru laty zdążyła przeminąć, ale w tym czasie oczekiwania – zarówno krytyków jak i widzów – wobec młodego francuskiego reżysera zdążyły urosnąć.

A Noe jest reżyserem bardzo specyficznym. Mówiąc o jego filmach właściwie bardziej wypada skupić się na formie niż na treści. Klimat, ujęcia, atmosfera, sposób narracji i opowiadania wychodzą na pierwszy plan, zostawiając samą fabułę na dalszym miejscu.

Akcja „Wkraczając w pustkę” opiera się na młodym rodzeństwie: przystojnym Oskarze i jego młodsze siostrze, pięknej Lindzie. Choć są Amerykanami oboje żyją i pracują w Tokio: on jest dealerem narkotyków, ona tańczy w nocnym klubie. Rodzeństwo łączy bardzo silna więź niebezpiecznie wykraczająca poza relacje typowo braterskie, której powodem jest wspólna trauma z dzieciństwa. Jako kilkuletnie dzieci brali udział w wypadku samochodowym, który okazał się śmiertelnym dla ich rodziców. W niedługim czasie po wypadku rodzeństwo zostało rozdzielone, a ich losy łączą się ponownie dopiero w japońskiej stolicy. Nowe wspólne życie nie trwa jednak zbyt długo. Oskar ginie podczas policyjnej nagonki. Ale jego duch nie opuszcza swojej siostry, której za życia obiecał nigdy nie zostawić. Duch staje się także narratorem całej historii, wszystko co będziemy widzieć na ekranie będziemy widzieć z jego perspektywy. Oscar to typ narratora wszechwiedzącego i wszechmogącego: dzięki niemu będziemy przenikać przez ściany i oglądać z lotu ptaka ulice Tokio.

Styl życia młodych ludzi i ich zajęcia zarobkowe wymuszają rozgrywanie się akcji głównie w nocy. Tokio ukazane przez Noe jest chyba najbardziej odrażającym miastem świata. Porażające kolory ulicznych neonów, wszechobecna głośna muzyka i cały industrialny charakter miasta sprawiają, że Tokio staje się tu współczesną, psychodeliczną wersją piekła Dantego. Film ma bardzo ciężką i duszną atmosferę dlatego niesamowite jest to, że pomimo tej ciężkości, wciąga widza totalnie. I tym bardziej uwiera go ten trochę odczłowieczony świat: wyuzdany, brudny, zły, klaustrofobiczny.

Noe obraca się wokół tych samych tematów co w „Nieodwracalnym”. Sex, przemoc, niemoc człowieka. Nieodwracalny był gwałt na głównej bohaterce jego poprzedniego filmu i nieodwracalna jest śmierć Oscara we „Wkraczając w pustkę”. A mimo to akcja toczy się dalej. Wyjątkowo podły jest świat, do którego reżyser nas zaprasza: pusty, zhańbiony, okrutny. Noe nie oszczędza swoich widzów, każe im patrzeć na śmierć, którą się niemal odczuwa, podsuwa pod oczy obrazki pełne pornografii i nie daje chwili na wytchnienie. Oglądanie tego filmu autentycznie boli.

„Enter the void” został uznany przez Quentina Tarantino jednym z najważniejszych filmów 2010 roku i myślę, że jest to wystarczająca rekomendacja. 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *