Z tobą i przeciw tobie

„Contre toi” reż. Lola Doillon, Francja 2010 

Bardzo kameralny film, właściwie stworzony na wzór teatralnego dramatu na dwa głosy i jedną przestrzeń. W takich warunkach liczą się dwie rzeczy: dobre aktorstwo oraz jeszcze lepszy scenariusz. Tu nic nie umknie uwadze widza bo nic go nie odciągnie od historii. W przypadku „Z tobą i przeciw Tobie” (w oryginale „Contre toi” czyli po prostu: Przeciw tobie) film trochę szwankuje w obu tych kwestiach. Mamy świetną jak zawsze Kristin Scott Thomas, która zawłaszcza dla siebie każdą scenę i mogącego jedynie jej towarzyszyć młodego, przystojnego Pio Marmaï. Mamy też fabułę, która momentami uwodzi, czasem zawodzi. 

Samotna lekarka w średnim wieku zostaje pewnej nocy porwana pod swoim domem. Trafia do piwnicy młodego mężczyzny, którego nie zna. Nie wie jakie plany ma wobec niej oprawca ani nawet dlaczego została uwięziona. Po pewnym czasie okazuje się, że zamknął ją w ramach zemsty, ślepego odwetu. Lekarka miała dyżur w szpitalu kiedy jego żona rodziła. Coś poszło nie tak, pacjentka miała cesarkę i w wyniku zakażenia zmarła. Sąd nie orzekł winy lekarzy, ale młody mężczyzna przez dwa lata nie otrząsnął się z tragedii. Po kilku dniach zamknięcia i szczątkowych rozmowach z porywaczem lekarka zaczyna się orientować, że nie bardzo ma on pomysł na jej przetrzymywanie. Chce być bezwzględny, okrutny lecz jest tylko zagubionym, pełnym żalu mężczyzną. Stara się złamać i upokorzyć swoją ofiarę, ale trafił na wyjątkowo twardą sztukę. Kobieta jest od niego silniejsza, dojrzalsza i zachowuje większy spokój. Momentem przełomowym jest scena, w której dręczyciel w prymitywny sposób chcąc okazać swoją przewagę, bije bezbronną kobietę. Szybko jednak okazuje się, że jest przerażony swoim nagłym wybuchem. W poczuciu winy zaczyna spędzać więcej czasu z ofiarą, opiekować się nią. Siłą rzeczy ta dwójka zaczyna się do siebie zbliżać, w każdym wymiarze: i psychicznie i fizycznie.

Właśnie te momenty mnie w filmie urzekły. Kiedy widzimy chwile przełamania postaw u obu bohaterów, kiedy widać ich lęk a jednocześnie fascynację drugą stroną, kiedy zaczynają dostrzegać w sobie ludzi, a nie tylko przeciwników. Zbliżają się powoli, ostrożnie. Tu liczą się subtelności, drobne spojrzenia, słowa, przypadkowy dotyk. Oglądamy ich jak parę, między którą rodzi się romans. Parę tym bardziej interesującą bo zbudowaną na kontrastach: dojrzała, samotna i zimna kobieta oraz przystojny, młody, pełen emocji mężczyzna. Kiedy główny bohater mówi „gdybyśmy spotkali się w normalnych okolicznościach” jest mi autentycznie żal, że tych dwoje nie poznało się inaczej. Widać, że siebie szukają, przyciągają się siłą silniejszą niż rozsądek. Ja się dałam wciągnąć w ten układ.

Niestety największą wadą „Z tobą i przeciw Tobie” jest brak czasu na dobre rozwinięcie historii. Film trwa zaledwie 75 minut i wydaje się być kończonym naprędce, jakby bez pomysłu na finał.

Większość opisów filmu skupia się na pojęciu „syndromu sztokholmskiego”, jednak wydaję mi się, że z psychologicznego punktu widzenia jest to nadużycie. W każdym razie moim zdaniem nie o tym jest to film. „Contre toi” jest o czymś znacznie bardziej powszechnym: o samotności. 


Jeden komentarz

  1. Anonimowy

    Idealny opis, idealny… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *