„Ósma strona” („Page eight”) reż. David Hare, UK 2011
„Page eight” jest kolejnym przykładem telewizyjnego z założenia filmu, który robi karierę na miarę filmu kinowego. Po zamknięciu jednego z największych festiwali filmowych – TIFF w Toronto, otworzył Festiwal Warszawski, wypełniając sale po brzegi na wszystkich pokazach. To, że „Ósma strona” jest poważną produkcją widać po nazwiskach osób z nią związanych. Autorem scenariusza i reżyserem wracającym to tego zawodu po 20 latach jest David Hare, czołowy dramatopisarz brytyjski, scenarzysta „Godzin” i „Lektora”, a w obsadzie same największe gwiazdy angielskiego kina: Bill Nighy, Rachel Weisz, Ralph Fiennes, Michael Gambon czy młoda aktorka Felicity Jones.
David Hare porusza w swoim filmie temat, który światową opinię publiczną oraz mnie osobiście ostatnio bardzo ciekawi: kwestię tajnych więzień i torturowania więźniów na terenach Europy, w tym Polski. Temat wyciągnęli kilka lat temu amerykańscy dziennikarze, ale mimo co raz większej ilości dowodów, żaden z sojuszników USA nie potwierdził oficjalnie tych doniesień. Doszło do absurdalnej sytuacji gdy o tajnych więzieniach mówią już wszyscy, powstają o nich filmy a władza wciąż milczy. Po ten gorący motyw sięgnął chociażby nasz rodzimy reżyser Jerzy Skolimowski w wielokrotnie nagradzanym „Essential Killing”.
„Ósma strona” wpisuje się też w nową falę filmów szpiegowskich, których mamy obecnie wysyp. Szpiega przedstawia się w nich bardziej ludzko, prawdziwie, odzierając przy tym z mitów Jamesa Bonda i innych ikon tego gatunku. Dzisiejszy szpieg zmienił pole działania: ze Związku Radzieckiego przeniósł się do krajów arabskich a jego wrogiem nie są już zimni Rosjanie tylko zupełnie odczłowieczeni terroryści. Dzisiejszy szpieg nie jest już super bohaterem, a zwykłym człowiekiem, pełnym wątpliwości i moralnych dylematów. Nie ufa ślepo swojemu rządowi, wie bowiem, że jest przez niego manipulowany a bardziej niż wykonywać rozkazy woli szukać prawdy. Dlatego właśnie te tzw. „filmy szpiegowskie” stają się być naprawdę ciekawymi obrazami ludzi rozdartych między służeniem swojemu krajowi a pozostaniem uczciwym i wiernym swoim wartościom.
„Fair Game” reż. Jez Butterworth, USA 2010
Filmy takie jak „Fair Game” z Naomi Watts i Seanem Pannem czy oparty na tej samej prawdziwej historii „Nothing but the truth” („Cena prawdy”) z Kate Beckinsale, Verą Farmingą i Matem Dillonem, obnażyły współczesne metody działania zachodnich państw zaangażowanych w wojny z Irakiem i Afganistanem. Pod hasłem szeroko pojętej „walki z terrorem” dopuszcza się kłamstw, oszukiwania obywateli oraz torturowania ludzi mimo niezgodności tych metod z obowiązującym prawem i międzynarodowymi konwencjami. Sam przyczynek do ataku na państwa bliskiego wschodu był z resztą jak wiemy oparty na fałszywych informacjach o zagrożeniu bronią masowego rażenia. Zachodnie demokracje równie obcesowo jak z potencjalnymi terrorystami obchodzą się ze swoimi pracownikami. Kiedy bohaterka „Nothing but the truth” dostarcza prezydentowi raport o braku podstaw ataku na podejrzane o wspieranie terrorystów państwo, administracja automatycznie się od niej odcina, natomiast w „Fair Game” tożsamość głównej bohaterki, która jest szpiegiem, zostaje zdemaskowana za sprawą kontrolowanego przecieku z rządu, kiedy jej osoba zaczyna mu zawadzać.
„Cena prawdy” („Nothing but the truth”) reż. Rod Lurie USA 2008
Wszystkie te polityczne aspekty funkcjonowania dzisiejszych służb porusza również „Ósma strona”. Bill Nighy gra doświadczonego agenta MI5, który wplątany zostaje w polityczne rozgrywki między agencją a rządem. Johnny Worricker jest doświadczonym agentem, który wiele już widział i którego kariera zniszczyła życie osobiste. Worricker ze względu na swój zawód ma skomplikowane stosunki z ludźmi. Z bliskimi łączą go więzy pełne żalu i urazy, do obcych nie ma w ogóle zaufania. Gdy przyjaciel i szef w jednej osobie nagle umiera, zostawiając rozgrzebaną sprawę niejednoznacznych akt stawiających rząd w nie najkorzystniejszym świetle, Worricker zaczyna wątpić w słuszność swojej pracy. Jego sumienie oraz wątpliwości pobudza dodatkowo przypadkowa znajomość z sąsiadką aktywistką.
Bardzo dobrze w roli podstarzałego już agenta odnajduje się Bill Nighy. Aktor daje swojemu bohaterowi ludzką twarz. Twarz zmęczonego, zawiedzionego pracownika służb, który zrozumiał, że poświęcił się złej sprawie. Postać Worrickera nie byłaby tak ciekawa gdyby nie osobisty urok Nighy’ego, któremu na żywo nie mogli się oprzeć widzowie warszawskiego Festiwalu. Aktor nadał bohaterowi ironiczny ton i typowy brytyjski sarkazm.
To co cechuje nowe kino szpiegowski, a już „Ósmą stronę” w szczególności, to brak przemocy. Napięcie utrzymane jest za pomocą słownych rozgrywek a nie fizycznych rozwiązań. „Ósma strona” jest solidnie napisana, ma kilka świetnych scen oraz naprawdę ciekawe postacie. Jest to wzór dobrego, staroświeckiego kina, jednak w ogólnym wybrzmieniu pozostaje wciąż produkcją telewizyjną, niczym angielski dżentelmen: wszystko z dużą klasą i na wysokim poziomie, ale trochę zbyt grzecznie i przewidywalnie.
Nom serialowy charakter filmu uwypukla wypluwanie dialogów przez głównych bohaterów z prędkością kul z serii zdobycznego uzi z filmów o agencie jej królewskiej mości. Z jednej strony ta kameralność trochę drażni z drugiej jest bardzo fajnym rozwiązaniem pozwalającym lepiej się skupić na relacjach między głównymi bohaterami. Sam reżyser podkreślał w sesji Q&A po seansie, że chciał celowo trochę rozluźnić temat filmu. I udała mu się ta sztuka w 100%. Ja się najbardziej śmiałem po żarcie o chłopaku córki agenta Worricker'a pod koniec filmu. Jeden z widzów zaczął nawijać po angielsku do odtwórcy głównej roli cytując chyba jakiś inny film, w którym grał Bill Nighy i wyglądał na bardzo rozbawionego. A sądząc po sporej grupce osób, która się ustawiła po autograf do Bill'a ma on w Polsce grupę wiernych fanów. Polecam wywiad z tym aktorem na filmwebie: http://youtu.be/fwwLpb-TRyg
Bill Nighy zasługuje by mieć jak najwięcej fanów, jest przezabawny, otwarty i świetnie gra. Wywiad widziałam, dziękuję. Masz rację, to dobry materiał na ciekawy serial i też jestem fanką angielskiego humoru 😉