Almanya – Witajcie w Niemczech

Almanya – Willkommen in Deutschland, reż. Yasemin Şamdereli, Niemcy 2011


Niemieckie kino tak jak niemiecka gospodarka budzi zazdrość. Oni naprawdę potrafią robić dobre filmy, które przyjemnie się ogląda. I mimo, że nie jest to moja ulubiona europejska kinematografia, to z każdym kolejnym obejrzanym filmem nabieram do niej coraz więcej szacunku. Tym razem chcę napisać o filmie lekkim, ciepłym i naprawdę zabawnym choć poruszającym dość ciężki temat.

W 2011 roku miała miejsce pięćdziesiąta rocznica podpisania umowy o przepływie pracowników pomiędzy Turcją a RFN. Wśród Turków mieszkających obecnie w Niemczech obchody rocznicy wzbudziły mieszane uczucia. Dla jednych uroczystości maskowały istotne problemy wokół integracji i dyskryminacji, inni mieli nadzieję na pretekst do podjęcia rzetelnej debaty. Niemiecka opinia publiczna mogła zaś zwrócić uwagę na ciężki los pierwszych imigrantów jak i sukcesy, które oni osiągnęli.  

Historię takiej właśnie rodziny opowiadają dwie siostry: scenarzystka Nesrin Samdereli i Yasemin Şamdereli – reżyserka oraz współautorka scenariusza. Jak nietrudno się domyślić spisały one swoje własne dzieje.

30 Października 1961, Niemcy Zachodnie aby wzmocnić szybko rozwijający się przemysł, podpisały z Turcją porozumienie o rekrutacji pracowników. Tureccy robotnicy zachęcani byli wysokimi zarobkami. W latach sześćdziesiątych XX wieku ilość gastarbajterówprzekroczyła wszelkie oczekiwania. To właśnie wtedy w Niemczech przebywała rekordowa liczba robotników tureckich. Poza tym robotnicy zamieszkali w Niemczech na stałe i zakładali rodziny, a nie – jak zakładano – po pewnym czasie wrócili do Turcji.

Wielu Gastarbeiterów pierwszej generacji wspomina wielkie fety organizowane na ich przyjazd. Na peronach, na które wjeżdżały pociągi z robotnikami przygrywała orkiestra, mowę powitalną wygłaszał często sam burmistrz. Stoły zastawione były poczęstunkami, na uroczystościach pojawiali się dyrektorzy fabryk. Potem nagle przychodziła szara rzeczywistość – ciężka praca, obcy język, tęsknota za ojczyzną i rodziną, różnice kulturowe. Takie sceny znalazły się również w filmie.                  

W tamtych czasach ani ludzie, którzy przyjeżdżali masowo aby pracować w Niemczech, ani ci, którzy ich zapraszali nie spodziewali się, że imigranci zarobkowi stworzą podwaliny największej mniejszości w Niemczech. Wielu z nich planowało zarobić trochę pieniędzy, może kupić dom lub samochód i na stałe wrócić do Turcji. Jak pokazała historia, stało się inaczej.  

Owocem takiego właśnie osiadłego w Niemczech Turka jest 6 – letni Cenk, który na zadane w szkole pytanie skąd pochodzi nie wie co odpowiedzieć. Jestem Niemcem czy Turkiem? Skoro Turkiem to dlaczego nie umiem mówić po turecku, jeśli Niemcem to dlaczego wyglądam jak Turek? Chłopiec ma mętlik w głowie więc rodzina opowiada rodzinną sagę by mu go uporządkować.  

Mimo, że „Almanyi – Witajcie w Niemczech” można zarzucić zbytnie uproszczenia, ledwie prześlizgiwanie się po temacie oraz niezgłębianie poruszanych wątków, to wcale nie wpływa to na ogólną jakość i wartość tego co widzimy na ekranie. Film jest zrobiony bardzo zgrabnie i sprawnie. Jest to typowa wzruszająca opowieść o sile rodziny, poszukiwaniu swojej tożsamości a także przełamywaniu uprzedzeń. Wszystko podane jest w bardzo zabawny, przystępny sposób. Turecka wieś jest idyllą, Niemieckie miasto reprezentuje to co najlepsze w modernizmie. Bohaterowie boksują się z rzeczywistością, mają problemy z wyborem swojego miejsca na ziemi ale finalnie udaje im się wyjść z tego wszystkiego obronną ręką. I pewnie można by się do tego idealizmu przyczepić, tylko po co? „Almanya” jest po prostu rozrywką ale na wysokim poziomie o edukacyjno – misyjnym zabarwieniu. Czyli dokładnie tym czego nam w polskim kinie brakuje.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *