„Coriolanus” reż. Ralph Fiennes, Wielka Brytania 2011
„Koriolana” miałam okazję obejrzeć podczas ostatniego „Camerimage” o czym wspominałam TU. Po seansie spotkałam kolegę recenzenta, który przyznał, że wyszedł w trakcie pokazu. Ten seans był rzeczywiście trudny w odbiorze bowiem był tłumaczony na żywo do słuchawek. A że ja byłam spóźniona, słuchawek już nie wzięłam. Szybko jednak przypomniałam sobie jak kiedyś w Londynie byłam w teatrze na „Królu Learze” w oryginale. Gdyby nie to, że z grubsza znałam historię nie zrozumiałabym nic. Podobnie było i w tej sytuacji, z tymże historii z „Koriolana” nie znałam wcale. Szybciutko więc zawróciłam i grzecznie wypożyczyłam słuchawki z tłumaczem. W kinie będzie o wiele przyjemniej, bo szekspirowskiej mowy nie będzie Wam nikt zagłuszał.
Od razu jednak muszę zaznaczyć, że większą przyjemność z tego filmu wyniosą Ci widzowie, którzy są fanami Szekspira. Pozostali mogą się męczyć.
Ralph Fiennes nakręcił adaptację jednej z mniej znanych tragedii Szekspira. Przełożenie oryginalnej poezji angielskiego barda na współczesne pola bitwy i areny polityczne to bardzo odważny wybór na reżyserski debiut.
Oprócz pięknego języka Szekspira nie ma tu innej narracji. W zrozumieniu fabuły pomaga wyraźna gra aktorów, to jest gęsto używany przez nich język ciała. W innym wypadku mogłoby to drażnić, tutaj jest w pełni uzasadnione. Oprócz specyficznego słownictwa pozostałe aspekty w „Koriolanie” są zdecydowanie nowoczesne. Paradokumentalna praca kamery i dynamiczne sceny wojennych batalii przypominają filmy o współczesnych konfliktach jak np. „The Hurt Locker”. Wszystko to jest ze sobą subtelnie zestawione i wbrew obawom dobrze współgra.
„Koriolan” jest dramatem o wojnie, władzy, poświęceniu. Generał Marcjusz (Koriolan) wraca z wojny jako bohater. W rodzinnym mieście matka namawia go by korzystając z chwili sławy ubiegał się o tytuł konsula. Udaje mu się zyskać poparcie Senatu ale lud się przeciw niemu burzy. Koriolan nie uznaje demokracji, lekceważy głosy z dołu wywołując coraz większy opór. Za swoją postawę zostaje wygnany. Zupełnie nie radząc sobie z upokorzeniem i odrzuceniem przyłącza się do Aufidiusza – wroga, którego niedawno pokonał.
Zamiast Rzymu mamy Bałkany. Zamiast rzymian profesjonalne wojsko. Czas i miejsce nakreślone, ale niedoprecyzowane. Domyślamy się, że akcja dzieje się tu i teraz. W mojej ocenie Fiennes ciekawie przekłada linijki wieszcza na współczesne realia. Zgrabnie uczynił jednym z głównych języków przekazu szekspirowskich fraz współczesne media. Ważne sceny, które w pierwowzorze odgrywały się w Koloseum tu dzieją się w telewizyjnym studio.
Gerard Butler był dla mnie objawieniem tego filmu. Gra z wielką pasją prawdziwego wojownika. Szekspir w jego ustach brzmi co najmniej wiarygodnie. Znaliśmy go z ról silnych mężczyzn, ale tu reżyser dał mu coś więcej: głębie, szaleństwo, mądrość. Aufidiusz jest prawdziwym wodzem. W ogóle wojenna stylistyka została bardzo dopracowana. Honor, ojczyzna, bohaterstwo są w tej historii cenniejsze niż osobiste szczęście. Fiennes przydzielając sobie rolę tytułową podjął się trudnego zadania stworzenia postaci, która nie budzi pozytywnych uczuć. Bohaterowie są mocno spolaryzowani, jak matka Koriolana, dla której najbardziej liczą się wojenne sukcesy syna. Z miłością w oczach opatruje jego rany i nie może pogodzić się z sytuacją gdy dawny bohater staje się banitą. Podzielam opinię, że to właśnie Vanessa Redgrave stworzyła w „Koriolanie” najlepszą kreację.
Można powiedzieć, że Fiennes przesadził ze zbytnią teatralnością swojego filmu ale ja twierdzę, że wyszedł z tego zadania obronną ręką. A ponadczasowy Szekspir mu w tym zdecydowanie pomógł.
"Koriolan" wciąż przede mną. Lubię klasyczne jak i niestandardowe podejście do sztuk teatralnych. Fiennes podchodzi ambitnie do reżyserii, ale to ocenię w swoim czasie.
A jak sprawdziła się Jessica Chastain?
Również przede mną i właśnie dla Butlera chcę to obejrzeć. Na początku jego kariera naprawdę fajnie się rozwijała pod względem ról jakie wybierał. Potem nastąpiła fala sensacji, gdzie ten sam bohater jest w kilku filmów a teraz widzę znowu bardzo dobry zwrot. Koniecznie muszę obejrzeć 🙂
jak zawsze bardzo dobrze. gra tu podobną rolę co w "Drzewie życia" – jest żoną swojego męża.
oj tak, Butler jak ma dobry materiał i dobrego reżysera jest naprawdę świetny
Zastanawiam się,czy wpierw nie zapoznać się z dziełem Szekspira, by było mi łatwiej;)
To nie zastanawiaj się, tylko oglądaj:) Według mnie fabuła jest dość czytelna, choć nie znam oryginału i nie wiem, czy precyzyjna.
A z Natalią się jak najbardziej zgadzam. Również wydaje mi się, że zarzuty co do teatralności i ujęcia są przesadzone – Fiennes wyszedł z tego projektu obronną ręką i oby więcej takich pomysłów.
Na mnie największe wrażenie zrobiła w filmie Vanessa Redgrave w roli najgorszej matki świata. Cały film jednak bardzo mi się podobał choć zdecydowanie akt pierwszy jest lepszy od drugiego ale to wina raczej Szekspira niż Fiennsa, świetnie moim zdaniem wyszło przełożenie Rzymu na Bałkany choć zdanie " Zamiast rzymian jest profesjonalne wojsko" wywołało w mojej duszy historyka lekki zgrzyt, bo rzymianie mieli bardzo profesjonalne wojsko 🙂 Ale produkcja bardzo udana, choć słuchanie jej z tłumaczeniem do słuchawek musiało być koszmarne
Na mnie największe wrażenie zrobiła w filmie Vanessa Redgrave w roli najgorszej matki świata. Cały film jednak bardzo mi się podobał choć zdecydowanie akt pierwszy jest lepszy od drugiego ale to wina raczej Szekspira niż Fiennsa, świetnie moim zdaniem wyszło przełożenie Rzymu na Bałkany choć zdanie " Zamiast rzymian jest profesjonalne wojsko" wywołało w mojej duszy historyka lekki zgrzyt, bo rzymianie mieli bardzo profesjonalne wojsko 🙂 Ale produkcja bardzo udana, choć słuchanie jej z tłumaczeniem do słuchawek musiało być koszmarne
być może był to zbyt duży skrót myślowy, chodziło mi o wojsko współczesne. Mnie najbardziej podobały się sceny w telewizji, moim zdaniem fajnie to wyszło.
Słuchanie na słuchawkach było przeżyciem podobnym do oglądania OSCARÓW na Canal + : słyszysz te wszystkie żarty i rozumiesz ale tłumacz Ci je na żywo zagłusza i jeszcze połowę tłumaczy źle, nie w czasie albo wcale.