„Your sister’s sister” reż. Lynn Shelton, USA 2011 r.
Są filmy, które warto obejrzeć chociażby dla scenerii, w której dzieje się akcja i pięknych zdjęć. Lynn Shelton lubi kręcić filmy w swoim rodzinnym mieście – Seattle. W „Siostrze twojej siostry” wysyła trójkę bohaterów do domku malowniczo położonego nad jeziorem w środku lasu. Zdjęcia kręcone były w jesiennym słońcu, które zawsze pomaga osiągnąć wyjątkowej urody ujęcia. Wielką przyjemność sprawia oglądanie zalanego ciepłymi promieniami jeziora i odbijającego się w nim lasu. W ten sposób filmowana jesień zawsze wydaje mi się najpiękniejszą porą roku.
Kilka dni w tym uroczym miejscu spędza ciekawy trójkąt: Hannah, która zaszyła się w nim po zakończeniu siedmio letniego związku, Jack, którego najlepsza przyjaciółka Iris wysłała do niego by pozbierał się po śmierci brata (nie wiedząc, że ktoś już tam jest) i sama Iris – siostra Hannah, wpadająca z nieoczekiwaną wizytą. Cała trójka jest na rozdrożu swojego życia, ale mimo dramatycznego opisu, podchodzą oni do tego raczej z czarnym humorem niż z czarną rozpaczą. Dwie kobiety i jeden mężczyzna w domku na odludziu muszą wywołać konflikt stawiający w znak zapytania łączące ich silne więzi. Nie będzie to jednak tak oczywiste jak można by wywnioskować z trailera co jest miłą niespodzianką.
Reżyserka i scenarzystka w jednym zdecydowała się zrobić film długometrażowy z dość wątłej z pozoru historyjki. Udało jej się nakręcić całkiem niezły, lekki dramat głównie dzięki sile aktorów, których doskonale dobrała. Zdjęcia zajęły ekipie zaledwie 12 dni, a większość scen została zaimprowizowana. Postacie wydają się czasem wręcz boleśnie prawdziwe. Na ich realność składa się zarówno subtelna gra jak i pomysłowe rozwiązania scenariuszowe, grające trochę na nosie widza. Emily Blunt jako młodsza siostra oraz zaniepokojona przyjaciółka jest urocza i bardzo zabawna. Jej związek z Hannah, graną przez Rosemarie DeWitt bardzo przekonywująco wypada na ekranie. Siostry potrafią sobie nieźle przywalić, ale i być dla siebie wsparciem. Mark Duplass jako Jack to typowy rozładowywacz napiętej sytuacji. Zabawny nieudacznik z potencjałem. Jako widz czułam się bardzo dobrze w ich pokręconym towarzystwie.
Dużo tu sekretów, wspólnej przeszłości – często również tej niezręcznej, poszukiwania swojej drogi. Mimo, że fabuła opiera się na emocjach, film jako całość jest raczej minimalistyczny. Moja ulubiona sekwencja, kiedy skonfliktowane siostry zostają same w domu, odbywa się niemal bez słów. Obrazy i muzyka wystarczają by zrozumieć co się właśnie dzieje na ekranie.
Wszystko składa się na obraz współczesnych związków, które co raz częściej są mocno pokomplikowane. Podoba mi się spokojny sposób w jaki Shelton to zjawisko ujęła.
Prawie ze wszystkim się zgadzam. Czasem, kiedy gra nie była bez słów, właśnie słowa były drażniące, a zbudowane z nich dialogi banalne i lekko śmieszne.
a mnie to się pobadało bo było naturalne jak np. nieudane żarty 🙂
Lubię minimalistyczne kino i chętnie obejrzę:) Nie wiem czy widziałaś może film "Wyśnione miłości", ale po przeczytaniu Twojej recenzji mam wrażenie, że jeśli chodzi o klimat to przypominałby "Siostę twojej siostry".
Pozdrawiam:)
"Siostra…" ma dużo elementów humorystycznych, jest bardziej komedią, lekkim dramatem
Dużo się nasłuchałam o tym filmie i chyba w końcu go obejrzę 🙂
Odkąd zobaczyłam zwiastun bardzo chcę obejrzeć, mam nadzieję że film mnie nie zawiedzie! 🙂
Koniecznie muszę zobaczyć, Emily Blunt bardzo mnie intryguje jako aktorka, przyglądam się jej rolom i zastanawiam, jak się rozwinie aktorsko!
ja też ją lubię i rzeczywiście wybiera dość różnorodne role, myślę, że najlepsze przed nią