„Polskie gówno” reż. Grzegorz Jankowski, Polska 2014
Tymon Tymański w ciągu roku wypuścił 2 filmy, które bardzo trafiły w mój gust. Pierwszym był dokument „Miłość”, o którym pisałam TU. Piękny dokument o muzyce, przyjaźni, młodości. Drugim „Polskie gówno” – niezależny rockowy musical komediowy. Absolutny hit !
Autorski projekt Tymona zabrał mu 8 lat. Pisania scenariusza, zbierania i ekipy i przede wszystkim kasy na produkcję. Czy dzięki temu film jest super profesjonalny i nadzwyczaj dopracowany ? No nie. Wieje od niego na kilometr typowym dla kina niezależnego amatorstwem. Jakość zdjęć pozostawia wiele do życzenia, aktorstwo nie jest pierwszej klasy, scenariusz pełen jest dziur. I co z tego, skoro film i tak ogląda się świetnie!
Napiszę wprost – zaśmiewałam się na tym filmie w głos, wiele razy. To taki wspaniały pastisz na wiele polskich przywar i taki bolesny kopniak prawdy o nas. Cała nasza miałkość tu jest. I cała nasza fantazja również.
Jerzy Bydgoszcz (propsy już za samo nazwisko bohatera) to typowy polski cwaniaczek nieudacznik. Ciągnie kasę od ojca choć jest dorosłym facetem, ściga go komornik, a on zamiast wziąć się do porządnej roboty marzy by wydać płytę. Na pomoc rękę wyciąga …wspomniany komornik: Czesław Skandal (kolejne propsy), gotowy wesprzeć owo marzenie. Zostaje menadżerem zespołu Bydgoszcza – Tranzystory i puszcza chłopaków w trasę po Polsce. Cóż to jest za tourne! Skandal kupuje zespołowi skórzane kurtki – symbol ciężkiego grania i przeciąga ich przez największe Polskie dziury i speluny. Obiecuje wielką sławę i kasę, ale profity tak naprawdę ściąga on sam. Zalicza najlepsze panienki i całą kasę ładuje do kieszeni. Muzycy dają na scenie z siebie wszystko wierząc i ufając, że na końcu tej drogi czeka sowite wynagrodzenie, ale dość szybko przekonują się, że Skandal ich wykorzystał.
Na ekranie oglądamy totalnie zwariowany filmowy performance. Jest tu wszystko: Polska B, zepsuty celebrycki świat i cały ten pusty polski szołbiznes. Robienie sztuki to ciągła walka by nie pójść na kompromis, by zostać wiernym sobie, ale jak się tego trzymać gdy nie ma z czego żyć? „Polskie gówno” nie stara się oczywiście być filmem filozoficznym, jest jednak metaforą kilku ważnych spraw. Słusznie przyrównuje się je do „Wesela” Smarzowskiego (który objął film artystycznym wsparciem) choć to nie ten sam kaliber ciężkości. To jest komedia, która nie ma większych aspiracji, ale mówi o naszej rzeczywistości więcej niż byśmy chcieli.
Film napakowany został gwiazdami w zabawnych epizodach – przewija się tu Jakubik, Bohosiewicz, Możdzer, Dziędziel, Skiba. Ale największą zaletą tego filmu, jego wielkim odkryciem jest Grzegorz Halama w roli menadżera Skandala. Halama jest w tej roli fenomenalny. Nie ma żadnych zahamowań, idzie na całość. Przekomiczna i prawdziwa do szpiku kości postać. Bardzo mi zaimponował, że podszedł do tej roli tak zupełnie bezwstydnie.
Tymon zrobił film w swoim stylu: niekonwencjonalny, nieobliczalny, ostry, głupi, zabawny. Jedyne co mogę mu zarzucić to fakt, że jest niepotrzebnie przeciągnięty. Ja jestem fanem „Polskiego gówna” i polecam go wszystkim, którzy nie krzywią się na patologiczne poczucie humoru 😉