Filmy w TV – „Wkłucie” w HBO

Wkłucie („Puncture”) reż. Adam i Mark Kassen, USA 2011

Wiecie już, że lubię legal movies oraz, że parę miesięcy temu zainteresował mnie ten trailer: TUPo raz kolejny HBO spełniło moje filmowe życzenie J

Dużo ostatnio rozwodzę się nad tytułami i ich kiepskimi, nie oddającymi sensu oryginału tłumaczeniami. Czasem najlepsze jest to co najprostsze czyli tłumaczenie wprost tak jak to robi HBO. „Wkłucie” to tytuł bardzo trafnie dobrany do fabuły filmu.

Mike i Paul są młodymi prawnikami, którzy po ukończeniu studiów zdecydowali się wspólnie założyć kancelarię. Choć bardzo się różnią w stylu zarówno życia jak i pracy, są przyjaciółmi. Paul jest rozważnym, spokojnym mężem i przyszłym ojcem. To on dba o finanse firmy oraz szuka dla kancelarii nowych zleceń. Mike pracuje bardzo mało, do kancelarii wpada zaledwie na kilka godzin. Ale w tym krótkim czasie jego efektywność wystarczy za kilka osób. Ma bardzo analityczny umysł, szybko myśli, kojarzy fakty, wyciąga wnioski. Jest zawsze o krok naprzód od rozmówcy. Gdy go poznajemy ćwiczy przemowę sądową na swoich współlokatorach. Jego widownię stanowią narkomani i squotersi nie mający z prawem nic wspólnego. On jest bez koszulki i prawdopodobnie na haju. Jak przez większość czasu.

Jeden z klientów kancelarii podsuwa chłopakom precedensową sprawę. Pielęgniarka z państwowego szpitala w trakcie dyżuru przypadkowo ukłuła się igłą od strzykawki na skutek czego została zarażona wirusem HIV. Okazuje się, że ukłucia w pracy i zainfekowanie żółtaczką, HIV i innymi wirusami to plaga w służbie zdrowia. Czy można tego uniknąć? Oczywiście, że tak. Jest człowiek, który wymyślił tzw. „bezpieczne strzykawki” uniemożliwiające przypadkowe ukłucia. Nikt jednak nie jest zainteresowany jego wynalazkiem bowiem szpitale mają podpisane wieloletnie (i wielomilionowe) kontrakty na dostawę zwykłych strzykawek. Zysk dostawców tego sprzętu liczy się bardziej niż życie ludzi i to ludzi pracujących w służbie zdrowia a więc ratujących życie innym. Problem ten nie jest wymysłem scenarzystów. Tak jest na całym świecie, we wszystkich szpitalach i nie tylko szpitalach. Plastikowe strzykawki są tonami dostarczane do Afryki gdzie używa się ich nawet po kilkanaście razy co stało się tam jedną z głównych przyczyn rozwoju epidemii AIDS.  

Mike angażuje się w sprawę całkowicie, choć od razu widać, że staje do walki z gigantem. Nikt za nim nie stoi, nie ma poparcia żadnych osobistości, nie ma za sobą żadnej korporacji prawniczej. Ale Mike jest idealistą, wie, że działa w słusznej sprawie. Ma tylko jedną słabość: uzależnienie. Od heroiny, leków przeciwbólowych, proszków, prostytutek…

Chris Evans nie kojarzył mi się do tej pory z dobrym kinem i poważanymi dramatami. Jego Mike jest jednak postacią zaskakująco dobrze zagraną. Szaloną, oddaną sprawie, nieobliczalną i skomplikowaną. To nie jest ani typowy prawnik ani typowy narkoman. To geniusz zaklęty w chorym ciele.

Akcja filmu dzieje się w późnych latach 90 (tłumaczy to fatalne garnitury bohaterów J) co udało się bardzo dobrze oddać w ogólnym klimacie filmu. Jeszcze nie jest tak kolorowo, nowocześnie i elektronicznie. Zdjęcia Houston są surowe – sprzyjające mrocznemu tematowi filmu, nawet gdy reżyser konfrontuje go ze słonecznym, jasnym dniem.

Wiem dlaczego spodobał mi się ten film. Porusza ważny temat społeczny i mimo że jest typowym dramatem prawniczym w stylu Dawid vs Goliat, unika znanego z podobnych filmów patosu. Historia i sposób jej przedstawienia są bardzo wiarygodne. Nie ma happy endu, nie ma triumfu. Jest za to refleksja. „Wkłucie” jest filmem napisanym przez życie i prawnika. Mike Weiss istniał naprawdę i naprawdę chciał zmienić chory system. Debiut braci Kassen to przykład niezależnego, mocnego kina amerykańskiego zrobionego za niewielkie pieniądze – obecnie najlepszej wizytówki kinematografii z USA. 

3 Komentarze

  1. Simply

    Nie widziałem, więc nie wiem, jak się ta historia kończy, ale pod pewnym względem ,,wkłucie'' brzmi lepiej, niż np. ,,ukłucie''. ,,Wkłucie'' metaforyzuje działania prawnika-szaraczka, który dobiera się do skóry korporacyjnemu gigantowi i zdobywszy punkty przebija barierę nietykalności systemu, który musi się teraz ostro spinac ( a ,,ukłucia'' systemowi nie straszne ).
    Dla mnie filmem sądowym wszech czasów jest ,,Lęk Pierwotny''( Primal Fear )Gregory'ego Hoblita z 1996, z Edwardem Nortonem ( nominacja do Oscara) i Richardem Gere. Zapewne widziałaś, to już niemal klasyka.
    Ale jeśli jakimś cudem Cię ten film ominął – wszystko na bok i oglądac!
    A ja sobie niedawno odświeżyłem ,,Anatomię Morderstwa''Otto Premingera z 1959. Film-paradoks, przed rozprawą wszysto dokładnie wiemy: kto zabił, dla czego, jaka ma byc linia obrony, a nawet jakiego precedensowego asa trzyma adwokat w rękawie. Film bez tajemnicy, bez twistów, a jednak szalenie wciągający i zaskakująco ciepły. W tle Duke Ellington.

  2. Natalia

    w zasadzie to powinno być chyba "przekłucie" ale mniejsza o to 🙂
    "Lęk pierwotny" widziałam. Oczywiście robi wrażenie. Narobiłam sobie za to smaku na "Anatomię", zwłaszcza tym Ellingtonem 🙂

  3. Simply

    To historyczny jazzowy ( big bandowy) soundtrack, obok rok wcześniejszego ,,Windą na Szafot'' Louisa Malle z muzyką Milesa Davisa, który z małym składem improwizował pod niezmontowaną filmową ,,surówkę''. W ,,Anatomii Morderstwa'' Duke pojawia się w epizodzie, jako barowy pianista o ksywie Pie Eye i grają z Jamesem Stewartem na cztery ręce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *