„Klasa” reż. Laurent Cantent, Francja 2008
W zeszłym roku na antenie Canal+ udało mi się obejrzeć laureata festiwalu w Cannes z 2008 roku – „Klasę”. Od tej pory darzę jeszcze większym szacunkiem Seana Penna, który jest jednym z najwyżej przeze mnie cenionych aktorów. Tym razem nie chodzi jednak o jego rolę, a o odważną decyzję przewodniczącego jury, którym Penn był w 2008 roku i przyznanie Złotej Palmy wspomnianej „Klasie” właśnie. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że twórcy zasiadając w jury. nagradzają dzieła całkiem inne od tych, które sami tworzą. Penn nagrodził bowiem film zupełnie niekomercyjny, skromny, wręcz pół-amatorski. I ja mu tego nigdy nie zapomnę 🙂
„Klasa” jest w mojej ocenie filmem wybitnym. Ten film wstrząsnął mną jak mało który i nie mogłam przestać o nim myśleć jeszcze przez wiele, wiele dni. Pamiętam, że oglądałam go z szeroko otwartymi oczami, zapartym tchem i w maksymalnym skupieniu. (Kochani, komuś kto ogląda dużo filmów to naprawdę nie zdarza się często ;))
Fascynująca jest już sama historia powstania „Klasy”. Otóż współscenarzystą i głównym aktorem jest debiutujący w tych rolach nauczyciel François Bégaudeau. Francois w 2009 roku napisał książkę „Entre les mures” opisującą jego pedagogiczne doświadczenia, która stała się kanwą scenariusza. Niewiele znam filmów fabularnych, które są jednocześnie tak na wskroś dokumentalne. W przypadku „Klasy” scenariusz jest sprawą kluczową, bowiem akcja filmu dzieje się właściwie w jednym miejscu i opiera głównie na dialogach.
Pomysł jest więc prosty i dobrze znany. Oglądamy perypetie nauczyciela, któremu przyszło pracować z niezbyt łatwą młodzieżą. „Klasa” nie ma w sobie jednak nic ze stylu przewidywalnych i mało odkrywczych „Młodych gniewnych” czy innych tego typu produkcji.
Klasowa społeczność jest kluczem do zrozumienia współczesnej Europy. Między murami (tak brzmi z resztą tytuł filmu w oryginale) kłębią się wszystkie problemy, konflikty, postawy mieszkańców naszego kontynentu: kwestie rasowe, klasowe, ekonomiczne, kulturowe, religijne. Wszystko to co może ludzi poróżnić jest codziennym elementem życia tej przeciętnej przecież klasy. A do szkoły mimo wszystko trzeba chodzić. Trzeba codziennie na nowo te przeciwieństwa pokonywać, albo uczyć się z nimi żyć.
Wielką siłą tego filmu jest postać nauczyciela, któremu daleko do ideału. Francois nie jest niczyim wybawcą, nie ratuje dzieciakom życia, nie zmienia ich. W zasadzie nie mamy pewności czy jego praca w ogóle ma sens. Widzimy jego wielkie i słabe momenty, jesteśmy świadkami scen kiedy z dużą cierpliwością stara się dotrzeć do swoich uczniów oraz chwil gdy puszczają mu nerwy. Mieszają się w nim pasja ze zrezygnowaniem, zapał z poczuciem porażki. Targają nim pytania i wątpliwości. A na koniec nie przychodzi żadna nagroda. Jego praca to codzienna walka z systemem, swoimi możliwościami, słabościami oraz z samymi uczniami.
Także uczniów nie da zaszufladkować. To nie jest prosty podział na złych i dobrych. W każdej bójce, każdej ich aroganckiej odzywce, każdym buncie jest ziarenko sensu, jakiś głębszy słuszny powód.
Rozmowy nauczyciel – uczeń to jedne z bardziej inteligentnych, a przy tym prawdziwych dialogów filmowych. Wymiana zdań jest ostra, szybka i celna. Strony mają swoje racje a widz nikomu na stałe nie przypisuje sympatii. Duża w tym zasługa tego, że w tym filmie chyba w ogóle nie ma profesjonalnych aktorów, dzieciaki grające w „Klasie” są zwykłymi gimnazjalistami. Polecam ten film zwłaszcza frankofilom – to uczta słyszeć tak prawdziwy francuski język w kinie.
Być może wynika to z moich upodobań do społecznych tematów, ale „Klasa” jest moim prywatnym 9/10
Ciekawą okazją by obejrzeć ten film na dużym ekranie jest projekt Kina.Lab i Kinoterapii: „Komuniacja z happy endem”. Szczegóły TU