Postanowiłam skorzystać z zaproszenia HBO i wybrać się na premierę dwóch pierwszych odcinków drugiej serii serialu „Gra o Tron”, mimo że nie widziałam ani jednego odcinka z serii I. Po długim zastanowieniu stwierdziłam, że jeśli serial jest tak dobry jak wszyscy wokół twierdzą to obroni się nawet przed zupełnie nowym widzem. Czy „Gra o Tron” jest rzeczywiście serialem dla każdego?
Nie jestem fanem fantasy, ani w literaturze ani w filmie, więc miałam z góry pewną blokadę. Już nie raz jednak przekonałam się, że dobry film potrafi przełamać każdy opór. Zdarzało mi się zakochać w filmie kostiumowym, za którymi również nie przepadam dlatego staram się otwierać czasem nawet trochę na siłę na produkcje teoretycznie nie w moim guście.
I tak będąc totalnym żółtodziobem w temacie trafiłam na pokaz, gdzie większość sali stanowili zagorzali wielbiciele serii. Ja byłam zdecydowanie z innego świata co było widać nawet gołym okiem 😉
Gdy światła gasną bez względu na to kto siedzi obok zostajesz sam z ekranem i to między Tobą a nim ma się coś zadziać. A w „Grze o Tron” dzieje się dużo… Relacje między bohaterami są pokręcone, a historie skomplikowane, dodatkowo należy uznać za normalne zjawiska zdecydowanie nienaturalne takie jak dziwny język, smoki, świat podzielony na krainy. Nie jest łatwo się w tym wszystkim połapać.
Mogłabym rozwodzić się teraz nad bogactwem tego wymyślonego świata, świetnymi metaforami do współczesnego społeczeństwa czy fantastycznie dopracowaną scenografią, ale ktoś kto śledzi serial od początku zrobiłby to lepiej. Wszystko to blednie przy największym atucie jak ma „Gra o Tron”: niewiarygodnie charyzmatycznej postaci jaką jest Tyrion Lannister fenomenalnie grany przez Petera Dinklage’a. W całym szwadronie niesamowitych bohaterów Tyrion jest tym, który przyciąga największą uwagę. Mimo ciągłemu zalewaniu widzów znaczącymi zdarzeniami, zwrotami akcji i zupełnie niespodziewanymi sytuacjami, to jego losy chce się najbardziej śledzić. Dodaje serii humoru, zawadiactwa oraz chwile oddechu od ciągłych wojen i intryg. Ubiegłoroczny Złoty Glob za najlepszą rolę męską w serialu dramatycznym trafił mu się zupełnie zasłużenie.
Tak jak się spodziewałam cały najbliższy weekend spędziłam na nadrabianiu zaległości czyli na maratonie z I serią „Gry o Tron”. Eksperyment się udał, zaiskrzyło 🙂
Poniżej kilka fotek z pokazu:
Ja jestem kolejnym ignorantem – nie widziałam ani jednego odcinka, bo wydaje mi się, że to nie dla mnie. Kiedyś nawet podjęłam próbę, ale włączyłam i wyłączyłam, widząc, że to sci-fi. A teraz… może może…:)
Mi się bardzo podobał 1-szy sezon mimo, że za fantasy nie przepadam;p Chociaż mam małe obawy przed nowymi odcinkami, że będą miały tendencję spadkową, to i tak pewnie sobie wkrótce je włączę.
myślę, że cały myk polega na tym, w jaki – jakze specyficzny – sposób tradycyjne fantasy jest tam traktowane. kapitalny serial, jeden z najlepszych w historii.
dokładnie! miałam właśnie takie wrażenie, niby fantasy, niby czasy średniowieczne a jednocześnie wszystko jest takie jakieś współczesne, dzisiejsze, trafiające w samo sedno