„Paradise now” reż. Hany Abu-Assa, 2005
Na blogu staram się pisać o filmach, które można aktualnie gdzieś obejrzeć: w kinach, telewizji, na festiwalu czy specjalnym pokazie. Jest jednak mnóstwo świetnych produkcji, których złapanie na dużym czy nawet małym ekranie graniczy z cudem. Jedyną możliwością jest wtedy albo ściągnięcie filmu z internetu, albo tak zwane VOD czyli video na życzenie. Wszyscy kradniemy pliki – ja też, ale pamiętajmy, że mamy alternatywę. Za drobną opłatą możemy obejrzeć film w dobrej jakości i mieć przy okazji czyste sumienie.
„Paradise Now” zgarnął w 2006 roku mnóstwo nagród, w tym prestiżowego Złotego Globa za najlepszy film nieanglojęzyczny. Z oczywistych przyczyn nie wszedł na ekrany kin w Izraelu. Z przyczyn niezrozumianych nie wszedł do kin polskich, mimo, że na specjalnych polskich pokazach organizowanych na rozmaitych festiwalach gromadził tłumy, zawsze prowokując przy tym dyskusje.
„Paradise Now” jest zapisem 36 godzin z życia dwóch przyjaciół: Saida i Khaleda. Znają się od dzieciństwa, spędzają wspólnie każdy dzień, razem pracują, znają doskonale swoje rodziny. Są zwykłymi młodymi mężczyznami. Lubią się obijać, poleżeć na trawie, zapalić sziszę, pogadać z dziewczyną. Nie, nie są zwykłymi młodymi mężczyznami. Są Palestyńczykami. W dniu kiedy ich poznajemy, dowiadują się, że nadszedł „ich czas” – zostali wyznaczeni do samobójczego ataku terrorystycznego. Dalsza część filmu pokazuje przygotowania i ostanie chwile przed dokonaniem ataku. Noc mogą spędzić w swoich rodzinnych domach, choć rodzina nie ma pojęcia, że ta noc będzie ich ostatnią. Z samego rana zostają wywożeni na granicę, skąd do centrum Tel Avivu przewozi ich już opłacony Izraelczyk. Jednak coś idzie nie tak, akcja zostaje odwołana, a w skutek nieporozumienia przyjaciele rozdzielają się. Zanim się odnajdą mijają godziny, podczas których każdy z nich zastanawia się nad tym co mieli właśnie zrobić.
Jest to film prosty, nawet skromny. Akcja momentami wlecze się i nuży. Nie o to jednak tu chodzi. Tu dramat rozgrywa się po cichu, w spokojnych scenach. Film porusza niesamowicie trudny temat. Temat, którego twórcy zazwyczaj boją się dotykać, bo jest jak uśpiony wulkan. Jak pokazać prawdę o konflikcie izraelsko – palestyńskim by nikogo nie obrazić, by nie stanąć po żadnej ze stron, by nie oceniać? Po prostu się nie da, ale czy to zwalnia z obowiązku mówienia o nim?
Reżyser odważnie podejmuje tę próbę. Powstał film, który jest stronniczy, ale dostaje się każdej ze stron. Bohaterowie żyją w paskudnych warunkach, na osiedlu jakich wiele w Palestynie, a i tak nie jest z nimi najgorzej bo przynajmniej mają pracę. Jakże ogromny jest kontrast między ich małymi, sypiącymi się chatkami a nowoczesnymi wieżowcami w Tel Avivie! Jakże inni ludzie chodzą po ulicach: inne ubrania, inne spojrzenia. Więc kim jest ten, który idzie do restauracji w centrum miasta, obwieszony ładunkami wybuchowymi? Ofiarą czy katem? Reżyser próbuje dać odpowiedź ustami jednego z bohaterów mówiącego ciągle o tym, że Palestyńczycy nie mogą się poddawać i muszą walczyć z okupantem. Nie jest to jednak wypowiedź, która przekonuje, bo powtarzana jest bez przerwy niczym wyświechtany frazes, jak jakiś totalny banał wmawiany młodym zamachowcom by uspokoić ich sumienie. Reżyser robi to celowo, w ten sposób ośmiesza metody walki, które nie zmieniły się od lat. Czy naprawdę jedyne na co stać Palestyńczyków to świadome wysyłanie swoich synów na śmierć? Z ironią pokazane jest czczenie bohaterstwa terrorystów samobójców, przejawiające się w kiczowatych plakatach z ich wizerunkami, które sami mogą przed śmiercią wybrać, czy nagrywanie ich pożegnalnej taśmy video. Są to sceny absurdalne, wywołujące wręcz śmiech i politowanie, ale obnażające także mechanizmy akcji terrorystycznych. Bo prawdziwi bojownicy, najwięksi radykałowie, jednym słowem Ci którzy krzyczą najgłośniej, nie idą się wysadzać w centrum izraelskiego miasta. Oni posyłają na takie akcje młodych i naiwnych chłopców. Ci nie wiedzą jeszcze, że ich śmierć nic nie zmieni, poza tym, że matka straci kolejnego mężczyznę w swojej rodzinie, że ich bohaterstwo będzie można obejrzeć na taśmie kupionej za tyle samo szekli co nagranie rozstrzelania zdrajcy.
W „Paradise Now” jak w rzeczywistości, nie ma happy endów, nie ma odpowiedzi, nie ma nadziei, że z tego konfliktu jest jakieś łatwe wyjście. Zostajemy z obrzydzeniem do Izraelczyka, który bez skrupułów, za to za duże pieniądze wiezie swoim samochodem zamachowca na miejsce gdzie ten ma się wysadzić. Z obrzydzeniem do przywódców palestyńskich bojówek, którzy zaślepieni agresją nie widzą już żadnych innych dróg wyjścia z konfliktu niż przemoc. Z obrzydzeniem do świata, który z obawy przed rozzłoszczeniem którejś ze stron, nie chce się w ten konflikt mieszać. Czy w tym wszystkim jest jakiś głos rozsądku? Owszem, jest nim młoda kobieta, może naiwna, ale w ten piękny sposób. Jednak kto w tak męskiej sprawie jaką jest wojna słucha kobiet?
Film obejrzałam na platformie iplex.pl: http://www.iplex.pl/filmy/paradise-now,3729
Przed chwilą obejrzałam film. Nie wiem co jest tak bardzo pociągającego w kinie z tamtego regiony (nie chcę pisać w kinie izraelskim bo to liczna koprodukcja).
Też myślałam patrząc na twarz przywódcy dlaczego ty gnojku nie pójdziesz i się nie wysadzisz? Zastanawiam się czy ten, który jednak poszedł naprawdę wierzył w te brednie o zbawieniu po śmierci, bo jeśli temu drugiemu tak łatwo można było to wybić z głowy, to można wnosić, że ta wiara nie była w nich zbyt mocno zasiana. A może on już po prostu nie chciał żyć, albo uznał, że jego musi spotkać taki sam los jak ojca. Takie rodzinne przeznaczenie.
To ciekawy obraz, jednak gdzieś tak od połowy siada. Siada w tych momentach, w których emocjonalnie najwięcej się dzieje. Czegoś mi zabrakło w tym filmie. Nie wiem czego. Po Drzewie cytrynowym, po Chodząc po wodzie mam dość duże oczekiwania:)
pozdrawiam serdecznie.
Jest to pod tym wzgledem typowy film festiwalowy – akcja sie wlecze co jest ciezkie dla widza, zgadzam sie. "Drzewo cytrynowe" tez widzialam, bardzo dobre.
A propos "Drzewa cytrynowego", jest trailer nowego filmu tego reżyser:
http://www.empireonline.com/news/story.asp?NID=36051