„Kings of summer” reż. Jordan Vogt-Robert, USA 2013
Czujecie już, że lato za chwilę się skończy? Niby jeszcze trwa, ale ciężko się nim w pełni cieszyć gdy za rogiem nieśmiało czai się jesień… „Królowie lata” pozwolą Wam jeszcze na chwilę zatopić się w beztroskości wakacji i nie myśleć o tym co będzie później.
Amerykańskie kino niezależne spod znaku Sundance uwielbia obrazować nastolatków w tym wyjątkowym momencie kiedy nie są już dziećmi, ale jeszcze brakuje im lat i doświadczenia by być dorosłymi. Czas kiedy buzują hormony, zmieniająca się cielesność płata figle, a rodzice irytują jak nigdy. Z reguły omijam takie filmy bo nie czuję żadnej więzi z dzisiejszymi nastolatkami. Tutaj jednak bawiłam się świetnie, w końcu sercem bardzo często bywam dzieckiem, zwłaszcza latem 🙂 To film dla tych, którym wciąż sprawia radość szalony skok do wody, camping w lesie, zapomnienie o świecie. Dla tych co w wakacje żyją chwilą i których wtedy obchodzi wyłącznie dobra zabawa, bez względu na to co będzie jutro. Mężczyźni nie golą bród, dziewczyny noszą krótsze sukienki, wszyscy głośno słuchają muzyki i gadają całą noc przy ognisku. Czujecie to? To jest lato, to są wakacje. Nieważne ile macie teraz lat.
Trójka młodocianych rebeliantów porzuca ciepłe rodzinne domy i zamieszkuje w lesie. Na znak swej niezależności, by dopiec wyjątkowo czepialskim rodzicom, by żyć tylko według własnych reguł. Joe i Patrick są od lat najlepszymi przyjaciółmi, trzeci muszkieter – Baggio – dołącza do nich przypadkowo i jest zdecydowanie najoryginalniejszym członkiem paczki. Wbrew moim obawom zdani tylko na siebie radzą sobie całkiem nieźle. Budują naprawdę fajny domek, dzielą się obowiązkami i przede wszystkim robią tylko co chcą. W pewnym momencie stwierdzają, że jednak czegoś im brakuje – kobiecego towarzystwa. Złotowłosa piękność wniesie w ich małą społeczność ożywienie, ale i konflikt.
Jak widzicie fabuła jest prosta, lecz mimo to film ukazuje okres dorastania w oryginalny sposób. Widać, że reżyser traktuje ten czas oraz swoich bohaterów z dużym sentymentem. Chłopcy są bardzo naturalni, zabawni i sympatyczni przez co chce się im towarzyszyć w tej ich przygodzie życia. My już wiemy to, czego oni tego lata się nauczą: ucieczka w sensie geograficznym nie oznacza, że da się uniknąć problemów, które nas męczą. Z nimi trzeba się po prostu po męsku zmierzyć.
Za każdym razem gdy oglądam film markowany znaczkiem festiwalu z Sundance, myślę sobie, że to wszystko już było, z drugiej jednak strony trudno odmówić tym produkcjom niepowtarzalnego uroku, który do mnie wciąż przemawia. Bliski mi jest również irracjonalny humor, który cechuje indie movies z USA, tutaj w mistrzowskim wykonaniu aktorów grających rodziców. Takich wkurzających rodzicieli nie widziałam chyba jeszcze nigdy w kinie. Sceny z ich udziałem są przekomiczne. Zwłaszcza Nick Offerman (teraz w kinach również w „Millerach”) jako ojciec głównego bohatera to prawdziwy komediowy talent.
Jeśli nie do końca czujecie się dobrze w klimatach 15-latków, urzeknie was praca autora zdjęć do filmu. Ponieważ zdecydowana większość akcji dzieje się w lesie, dostajemy piękne ujęcia budzącej się przyrody, ruszanych wiatrem liści, gwieździstej nocy czy niezmąconej ludzką ręką naturalnej przestrzeni. Reżyser każe nam tym samym zatrzymać się na chwilę. Usłyszeć trzepot ptaka, szmer strumyka. Poczuć promienie wschodzącego słońca. Niewątpliwym atutem jest także muzyka. Może nazbyt egzaltowana i za bardzo eksponowana, ale działa i pasuje idealnie. Nostalgia, którą budzi powrót do własnych wakacji z dzieciństwa, staje się dzięki niej jeszcze wyraźniej odczuwalna.
Za to lubię niezależne kino, za emocje które ze sobą niesie. Siedzę w sali kinowej, jest ciemno, za drzwiami bucha sierpniowy żar, a ja myślami jestem zupełnie gdzieś indziej. Wychodzę z kina i wiem, że dla mnie wakacje jeszcze się nie skończyły. Niech żyją długie wieczory, spadające perseidy, za krótkie szorty i sandały na opalonych stopach! To lato jeszcze trwa, żyjmy nim ile się da!
bardzo przyjemna muzyka z filmu
A ja, być może teraz jak nigdy wcześniej, najbardziej utożsamiam się właśnie z tymi ludźmi. Zresztą, z posiadania w sobie młodego człowieka chyba nigdy się nie wyrasta. Sundance'owe klimaty bardzo sobie cenię, i myślę, że przy odpowiedniej okazji ten film zdecydowanie obejrzę.
Dorastanie to wdzięczny temat filmowy. W końcu każdy z nas to przechodził. A Sundance nawet jeżeli po raz kolejny wałkuje ten temat, to robi to z wdziękiem. Już się nie mogę doczekać premiery!