„Before I disappear” na 30 WFF

Zanim zniknę

„Zanim zniknę” reż. Shawn Christensen USA 2014 

Na tym seansie przypomniałam sobie czym tak naprawdę jest amerykańskie kino niezależne. Przez ostatnie lata indie movies z USA stały się tak popularnym gatunkiem, że zaczęły zatracać swoje korzenie. Dziś to częściej etykietka, która pomaga sprzedać film, stawiając go w opozycji do mainstreamu. Produkcje ze stempelkiem Sundance stały się takim samym produktem jak wytwory wielkich filmowych fabryk. Gwiazdy Hollywood znalazły miejsce gdzie mogą spełniać swoje aktorskie ambicje wmawiając nam, że w pracy nie zależy im na pieniądzach. Lubię indie movies, nawet bardzo. Dużo tego oglądam, ale coraz rzadziej przeżywam jakieś filmowe olśnienia czy uniesienia na tych produkcjach.

„Before I disappear” przypomina podstawy niezależnego kina. To film jak większość indie z początków ich popularności niedoskonały. Zrodzony w bólach, za wyżebraną kasę, zmontowany w domu. Scenarzysta to także reżyser i główny aktor bo tak jest taniej. Profesjonalni aktorzy: znani i mniej znani jak Emmy Rossum czy Paul Wesley, zgodzili się w nim zagrać bo kiedyś chodzili z reżyserem na zajęcia. To właśnie taki chałupniczy film, zrobiony z pasji, gdzieś na uboczu.

Punktem wyjściowym „Zanim zniknę” jest 20–sto minutowy short pt. „Straż nocna” (Curfew), który przyniósł twórcom nagrody (w tym Oscara w 2012 roku) i sławę, a który teraz rozwinęli w swój pierwszy długi metraż.

„Zanim zniknę” opiera się relacji zagubionego w życiu Richiego i jego nad wyraz rezolutnej siostrzenicy Sophie. Richie właśnie zażywa ostatniej kąpieli – podciął sobie żyły, kiedy dzwoni telefon. Ostatkiem sił decyduje się go odebrać. To dawno nie widziana siostra dzwoni błagając o pomoc. Prosi by zajął się jej córeczką podczas gdy sama wylądowała w areszcie. Richie dostaje więc misję do spełnienia, która na razie spycha samobójczy plan na dalszy tor.  

Richie nie jest odpowiedzialnym mężczyzną. To raczej facet, któremu w życiu nie wyszło i któremu nic się nie chce. Pracuje w nocnych klubach jako sprzątacz, bierze narkotyki, nie ma perspektyw. Ale najbardziej brakuje mu zaangażowania. W cokolwiek. Nie ma w nim ani energii, ani emocji. Jedyny wysiłek na jaki się zdobywa to wkładanie do ust kolejnego papierosa. Sophie z kolei jest irytująco perfekcyjna. U niej wszystko musi być od linijki i zgodnie z planem. Nie trudno się domyślić, że nieogarnięty wujek nie przypadnie jej zbytnio do gustu.

„Zanim zasnę” opowiada o trudnych relacjach rodzinnych. O tych więzach, których nie da się zerwać, których nie zniszczy nawet długi czas nieobecności w swoich życiach. Z pozoru niedopasowana para zacznie się przed sobą otwierać, odsłaniać swoje uczucia. Richie zacznie więcej mówić, a Sophie w świetnej scenie podda się spontanicznemu, szalonemu tańcowi w kręgielni. Richie znajdzie z dziewczynką nić porozumienia, którą kiedyś miał ze swoją siostrą. Sophie w niewinny dziecięcy sposób będzie chciała pomóc mu wrócić do życia.

Opowieść o rodzeństwie i o dojrzewaniu do bycia dorosłym. I o tych kopniakach w tyłek, których czasem potrzebujmy. 

wspaniała scena tańca z shortu „Curfew”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *