Bardzo smutna wiadomość… Mało kto potrafił tak opowiadać o wielkich dramatach młodych ludzi.
„Mniejsze zło” reż. Janusz Morgenstern, Polska 2009
Określeniem „mniejsze zło” zwykliśmy zdejmować z siebie odpowiedzialność i usprawiedliwiać swoje nie do końca właściwe wybory. Taki właśnie tytuł reżyser Janusz Morgenstern nadał luźnej adaptacji powieści Janusza Andermana „Cały czas”.
„Mniejsze zło” to historia Kamila – studenta wchodzącego w dorosłość. Wiemy już z amerykańskich filmów, że jest to moment w życiu często bardzo trudny ale i jednocześnie wdzięczny dla filmowców. W przypadku filmu Morgensterna dorastanie ma także wyjątkowe tło historyczne – Polskę z początku lat 80.
Kamil studiuje polonistykę bo chce być pisarzem. Mimo, że waśnie odniósł pierwszy sukces literacki – debiut na łamach pisma „Nowy wyraz”, grozi mu wyrzucenie z uczelni z powodu niezaliczonych egzaminów. Grozi mu także coś o wiele gorszego – wojsko. Aby go uniknąć zostaje na krótki czas pacjentem szpitala psychiatrycznego bo wie, że po tym epizodzie armia już nigdy się o niego nie upomni. Poznaje tam kolegę po fachu – chorego na schizofrenię pisarza, który wyjawia mu gdzie ukrył rękopis swojej powieści.
„Mniejsze zło” potraktować można jako obraz pokazujących życie młodych ludzi z lat 80. Morgensternowi udało się bardzo dobrze odtworzyć klimat tamtych lat. Przy tym wyszedł poza to co już znamy z relacji historycznych, polityka owszem dzieje się, ale w tle. Wielkie zdarzenia mają wprawdzie wpływ na życie bohaterów lecz nie to jest tu najważniejsze. Reżyser nie skupia się na patosie czy heroicznej walce z systemem a bardziej na codziennym życiu. Podszedł bardzo odważnie do tematu seksualności i pokazał, że swoboda w tej sferze była większa niż byśmy się mogli dziś spodziewać.
Kamil jest przystojnym młodym mężczyzną przyciągającym zainteresowanie kobiet, z którego umie korzystać. Umie także korzystać z sytuacji, które mu się przydarzają. Mówi, że chce być pisarzem, ale wie, że tak naprawdę nie ma talentu więc bez skrupułów podszywa się pod zmarłego autora i wydaje pod swoim nazwiskiem jego dzieła.
Główny bohater podwójną naturę wyniósł poniekąd z domu. Ojciec karierowicz wstąpił do partii ale jednocześnie wspiera Solidarność. Wstydliwe poczynania stara się przykryć tymi bardziej szczodrymi, tłumacząc się zawsze „mniejszym złem”. „Całe życie stoisz w rozkroku” – mówi jego żona.
Wokół Kamila nie brakuje ludzi szczerych, gotowych do poświęceń i autentycznie zaangażowanych ale on decyduje się stanąć po której stronie tylko jeśli mu się to opłaca. Wciąż kalkuluje. Swe niegodziwe czyny chce odkupić tymi bardziej szlachetnymi… Ucieka od odpowiedzialności także w życiu prywatnym kiedy to porzuca ciężarną dziewczynę. Z biegiem filmu ten niby sympatyczny chłopak zaczyna nas drażnić swą dwulicowością. Jak długo można się tak prześlizgiwać, kłamać, kombinować? Kamil nie ma skrupułów ani wyrzutów sumienia, jest zwykłym pozerem.
„Mniejsze zło” jest ciekawą rewizją postaw PRL-u, w którym nie brakowało ludzi odważnych, ludzi podłych jak i ludzi pomiędzy – takich jak Kamil. Łatwiej jest przełknąć prawdę o tamtych czasach kiedy podana jest ona tak jak robi to Morgenstern – bez wybielania, bez jasnych podziałów, bez moralizatorstwa. Niby błaha historia zwykłego studenta, jednak tacy zwykli bohaterowie często są o wiele ciekawski niż wielkie postaci. Tak samo jak bohater pełen wad i sprzeczności bardziej do nas przemawia niż jakikolwiek idealny heros.
Nie podoba mi się tylko to, że Morgenstern zastępuje w pewnym momencie symbolikę naiwną dosłownością. Książkowy bohater, w przeciwieństwie do filmowego, robi rozrachunek z samym sobą w chwili, kiedy tuż przed maską jego samochodu pojawia się ciężarówka. W filmie odkupienie przychodzi zbyt łatwo i zbyt szybko.
Nie podoba mi się tylko to, że Morgenstern zastępuje w pewnym momencie symbolikę naiwną dosłownością. Książkowy bohater, w przeciwieństwie do filmowego, robi rozrachunek z samym sobą w chwili, kiedy tuż przed maską jego samochodu pojawia się ciężarówka. W filmie odkupienie przychodzi zbyt łatwo i zbyt szybko.
Mnie także bardzo śmierć pana Morgensterna zasmuciła. Także poświęciłam reżyserowi wpis, ale a propo Do widzenia do jutra:)
Mniejsze zło mnie nie przekonało za bardzo. Film obejrzałam już kilka lat temu, ale pamiętam, że wyszłam z kina obojętna, nie przekonał mnie Żurek i do rozbawienia wręcz doprowadzały wtopy pt: nowoczesna armatura w łazience, czy pokój rodem z IKEI. To nie było najważniejsze w filmie wiadomo, ale ja zwracam bardzo uwagę na realia przedstawione w filmie (chyba, że w ogóle ich nie ma). Książka Andermana była świetna, film taki sobie. Sympatyczny, ale bez szału:)
Pozdrawiam.
P.S podoba mi się Twoje pisanie:)
Dziękuję 🙂
Zgadzam się, że "Mniejsze zło" nie ma ani tej mocy ani tego klimatu co starsze dzieła Morgensterna. Ja zapamiętałam ten film dzięki roli Janusza Gajosa, który był rewelacyjny (jak zawsze!)