Wjeżdżałam do Kilkenny późnym wieczorem, zapadał zmrok, w miasteczku paliły się już świąteczne światełka. Jechałam główną ulicą i szukałam wzrokiem jednego, specyficznego miejsca. Miejsca, którego zdjęcie mnie tu przywiodło. Zobaczyłam je rok wcześniej (TU) i od razu poczułam, że muszę tam pojechać. Teraz ten spontaniczny plan stał się rzeczywistością. Znalazłam się w Kilkenny – irlandzkim miasteczku w połowie drogi między Dublinem a Cork. I kiedy moim oczom ukazała się w końcu ta niebieska witryna ze zdjęcia, oświetlona dokładnie tak jak to zapamiętałam, ja również rozświetliłam się ze szczęścia. Jestem tu! Spełniłam swoje marzenie!
Przyjechałam do Kilkenny na festiwal filmowy SUBTITLE, który odbywał się tam po raz piąty. Mały festiwal, ale z wielkim sercem – zapewniał mnie w mailu jego Dyrektor. Miał rację.
SUBTITLE to festiwal europejskiego kina, skupiający się na aktorach. Jedyny, który zbiera w jednym miejscu i czasie najlepszych tzw. casting directors i łączy ich z europejskimi aktorami. Filmy ogląda się tu w dość niestarodawnych miejscach, oprócz oczywiście kina, są to puby i prawdziwy hit: kino-autobus 🙂



Filmy, które widziałam na SUBTITLE Film Festival
„EASTERN BOYS” reż. Robin Campillo, Francja 2015
Pukając do bram Europy. „Eastern boys” zaczyna się jak film o samotności, który przechodzi w romans, a kończy jak społeczne kino o emigrantach. Film niesie przez cała swoją długość niesamowite napięcie.
Jest tu świetne aktorstwo, w tym doskonała, odważna kreacja Oliviera Rabourdin, który daje swojemu bohaterowi niezwykłą wiarygodność. To wymagająca rola: aktor musiał odsłonić się zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Z młodych aktorów zachwyca z kolei Daniil Vorobyov, obecny na festiwalu w Kilkenny. Ten rosyjski aktor rozsadza swoją charyzmą ekran i każdą swoją scenę zamienia w intensywny spektakl.
„Wschodni chłopcy” opowiadają historię Daniela, na drodze którego staje młody imigrant zza wschodniej granicy. Czy mogą sobie nawzajem pomóc? Campillo pokazuje całą gamę ludzkich relacji, uprzedzeń i podziałów panujących na starym kontynencie.
„PARISIENNE” / „Peur de rien” reż. Danielle Arbid, Francja 2015
„Paryżanka” idzie trochę w parze ze „Wschodnimi chłopcami”. Tutaj także tematem jest życie emigrantów w Paryżu. Bohaterką jest Lina, młoda dziewczyna, która przyjeżdża z Libanu do Paryża, w którym ma rodzinę, aby kontynuować studia. Paryż ofiaruje więcej możliwości niż rodzinne miasto, ale jednocześnie daje jej porządną życiową lekcję.
Lina jest młodą, piękną dziewczyną, która może liczyć tylko na siebie. Na swej drodze trafia na ludzi, którzy chcą jej pomóc i takich, którzy chcą ją wykorzystać. Będzie popełniać błędy, robić głupstwa, ufać ludziom, którym nie powinna zaufać. Będzie płakać, kochać, będzie mieć złamane serce. Będzie się też uczyć na błędach i odkrywać w sobie pokłady siły, o którą się nie podejrzewała. Będzie dorastać.
Libańska reżyserka Danielle Arbid świetnie czuje temat, o którym opowiada. Ktokolwiek był choć przez chwilę emigrantem zna to uczucie niepewności i konieczności budowania na nowo swojego ja. Jej przesłanie jest proste: cokolwiek się dzieje, idź naprzód. „Peur de rien” – nie bój się niczego, a już na pewno nie szukania siebie i swojego miejsca nie ziemi.
Klimatu „Paryżance” dodaje fakt, że akcja filmu dzieje się na początku lat 90.
„LAYLA M.” reż. Mijke de Jong, Holandia 2016
Temat bardzo na czasie: reżyserka Mijke de Jong próbuje zrozumieć co pcha młodych Europejczyków ku religijnemu ekstremizmowi.
Layla jest 18 – latką pochodzenie marokańskiego, wychowującą się w Amsterdamie. To piękna, mądra, radosna i bardzo uparta dziewczyna. Ma kochającą rodzinę, a w szkole wielu przyjaciół. Ale zaczyna jej czegoś brakować, zaczyna się przeciw czemuś buntować. Wpada w radykalne środowisko muzułmańskie i znajduje tam zrozumienie. Teraz już wie jak swój bunt wykorzystać. Wciąga się coraz bardziej, odpychając po drodze przyjaciół i rodzinę. Aż wyjeżdża do Syrii.
„Layla M.” sunie się raczej po powierzchni poruszanego tematu, robi to jednak w sposób bardziej niż poprawny. Duża zasługa jest w tym świetnej młodej aktorki wcielającej się w tytułową rolę. Jej Leyla jest bardzo wielowymiarową postacią: poznajemy ją jako niezależną, silną dziewczynę, której nie podejrzewalibyśmy o tak łatwe poddanie się praniu mózgu. Z przerażeniem obserwujemy jej przemianę, wierząc jednocześnie, że za wszystkimi deklaracjami, które składa, jest wciąż ta zbuntowana dusza, którą znamy. Iskra w jej oczach nie pozwala nam zapomnieć kim była na początku.
“THE MIDWIFE” reż. Antti Jokinen Finlandia 2015
Ten finlandzki dramat wojenny okazał się być moim jedynym festiwalowym rozczarowaniem.
„Akuszerka” (pod takim tytułem film pokazywano na Warszawskim Festiwalu Filmowym) jest ekranizacją popularnej powieści opartej na faktach z życia rodziny Katji Kettu.
Finlandia, 1944 rok. W czasie wojny Helena (obecna na festiwalu Krista Kosonen) pracuje jako położna w małym lapońskim miasteczku. Wkrótce poznaje nazistowskiego oficera, legitymującego się niemiecko-fińskim pochodzeniem i zakochuje się w nim z wzajemnością.
Brzmi jak fascynująca historia i podejrzewam, że właśnie taka jest też powieść. Niestety film Antti Jokinena zupełnie tego nie oddaje. Historia została poszatkowana i przedstawiona w tak chaotyczny sposób, że kompletnie straciła swój dramatyzm. Również postać głównej bohaterki została boleśnie zepsuta zupełnie niedobraną grą aktorską. Jest to rola bardzo groteskowa, nie pozwalająca widzowi na nawiązanie więzi z postacią. Wszystko razem powoduje spłycenie historii i nadanie jej siermiężnego, niepoważnego tonu, co kompletnie obdziera seans z emocji.
Jedyne co autentycznie zasługuje na uznanie, to fantastyczne zdjęcia Rauno Ronkainena.
„LOST IN MUNICH” / „Zagubieni” reż. Petr Zelenka, Czechy 2014
Czechom można zazdrościć wielu rzeczy, a już na pewno ich dystansu do samych siebie i swojej historii.
“Zagubieni” w zabawny i niezwykle przewrotny sposób opowiadają o tzw. “kompleksie Monachijskim” Czechów. Uważają oni, że podczas Traktatu Monachijskiego zostali zdradzeni przez Anglię I Francję, a sami poddali się bez walki. Zostali pozostawieni sami sobie. Ale czy tak rzeczywiście było i czy wydarzenia z tego okresu interpretowane są we właściwy sposób?
Zelenka zabiera nas w szaloną podróż, której częścią są przeżywający kryzys dziennikarz, papuga oraz premier Francji. To jest ten Zelenka, którego znamy: ukazujący ludzką naturę z jej ułomnościami, śmiejąc się przy tym sam z siebie.
„BACALAUREAT”/„Egzamin” reż. Cristian Mungiu, Rumunia/ Francja/ Belgia, 2016
O tym filmie pisałam więcej w RECENZJI.
Cristain Mungiu to jest taki swojski gość, który okazał się być wielkim mistrzem kina. Świadczy o tym nie tylko każdy jego kolejny film, ale on sam podczas spotkań w widzami. Na Subtitle Film Festival specjalny pokaz jego filmu odbył się w Cinemobile czyli kinie w autobusie 🙂 Było to fantastyczne, kameralne spotkanie, które przekształciło się w przyjemną rozmowę o kinie i społeczeństwie.
Kilkenny
Samo Kilkenny jest spełnieniem marzeń o uroczym, irlandzkim miasteczku. Wszędzie można dojść pieszo, ulice są kolorowe od pięknie przystrojonych wystaw sklepowych, których stałam się fanką. Stara niska zabudowa i górujący nam wszystkim ogromny zamek. Spędziłam tam cudowny czas!



Bonus
Jednak najlepszy film obejrzałam gdy opuściłam już Kilkenny i przeniosłam się do Dublina, gdzie w Irish Film Insititute trafiłam na pokaz „Patersona” Jima Jarmusha. Ale to już jest opowieść na zupełnie inny wpis…

Dziękuję Subtitle Film Festiwal za możliwość spędzenia trzech dni na tym wspaniałym festiwalu!
