Filmy, które mnie poruszyły – „Róża” (WFF)

„Róża” reż. Wojciech Smarzowski, premiera: 3/02/2012

Najbardziej oczekiwanym polskim filmem roku 2012 jest niewątpliwie „Róża” Wojciecha Smarzowskiego (właściwie to nie rozumiem czemu na premierę czeka już ponad pół roku). Na festiwalu w Gdyni urzekł wszystkich poza Jury, które przyznało mu zaledwie nagrodę dla Marcina Dorocińskiego za główną rolę męską. Zaledwie, bo krytycy i widzowie chcieli znacznie więcej. Udało się dopiero na Warszawskim Festiwalu Filmowym – tam „Róża” zgarnęła zarówno nagrodę Jury jak i nagrodę publiczności. Ja widziałam ją właśnie na jednym z tych warszawskich pokazów, przy pękającej od widzów sali.

Minęły prawie 2 miesiące od tego seansu a ja wciąż nie umiem się zebrać by Wam o nim napisać. Jak opisać film, który mną tak wstrząsnął, że nie potrafię nawet z czystym sumieniem go nikomu polecić, nie chcę bowiem nikogo narażać na tak silne przeżycia. Ja po projekcji „Róży” długo nie mogłam dojść do siebie ani poradzić sobie z emocjami. Już sam seans był bardzo ciężki: łzy, duszności, wciskanie w fotel, krótki oddech i pytania: ile jeszcze?, dlaczego on (tj. reżyser) nam to robi?, dlaczego nas tak męczy? Ból. Autentycznie odczuwalny ból. Żal i bezradność. Za los bohaterów. Za niesprawiedliwość świata. Za ludzką podłość.  

Po projekcji przyszedł czas na spotkanie z twórcami. Wszystkie 300 miejsc było zajętych a na sali panowała cisza. Nikt nie był w stanie wydusić z siebie słowa, nikt nie miał siły, nie mógł zebrać myśli. Publiczność siedziała jak osłupiała, otumaniona. Ja byłam wrakiem samej siebie.

Wojciech Smarzowski powiedział nam, że zrobił film o miłości. Marcin Dorociński żałował, że po raz kolejny go obejrzał. Po krótkiej wypowiedzi wyszedł z sali.

To jest brutalne, rzucające na kolana Arcydzieło. Film, który tak męczy, że aż powoduje mdłości. I nie umiem Wam inaczej go polecić niż słowami: musicie go zobaczyć ale nie idźcie na niego. Będzie bolało… Mnie boli nadal. 

Jeden komentarz

  1. stula

    Wyszłam dziś z kina.
    Dzięĸuję za te słowa.
    Nie jestem sama z tym co mi zostało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *