Wczorajsze nominacje do Złotych Globów wywołały u mnie pewną refleksję: oto młode Hollywood staje do walki ze starymi wyjadaczami. W kategorii najlepsza rola męska nominowani zostali: GEORGE CLOONEY, LEONARDO DICAPRIO, MICHAEL FASSBENDER, RYAN GOSLING i BRAD PITT.
Nie będzie niespodzianki jeśli napiszę, że ja stawiam na Goslinga lub Fassbendera, których uwielbiam. Cieszę się z tych nominacji i mam wielką nadzieję, że nagrodę zgarnie któryś z nich. Obaj Panowie są dla mnie doskonałymi przykładami młodych aktorów, którzy przejmują rynek po latach dominacji mega gwiazd, z którymi przy okazji Globów staną w szranki.
Piszę to jako fanka Pitta, Clooneya i DiCaprio, zarówno ich talentu jak i urody. Nie będę wymieniać moich ulubionych filmów z ich udziałem – byłoby tego za dużo, ani punktować ich nieudanych projektów bo o to byłoby jeszcze ciężej – takich nie ma.
Michael Fassbender w tym roku swoją rolą w „Shame” jak na razie zgrania wszystkie możliwe nagrody. Był to dla niego wyjątkowo udany rok. W każdym filmie, w którym się pojawił (a było ich sporo) zagrał postać zapadającą w pamięć.
Ryan Gosling dostał swoją pierwszą nominację do Oscara w 2007 roku w wieku 25 lat, za genialną rolę w bardzo poruszającym filmie „Half Nelson”. I od początku było jasne, że on tej nagrody nie dostanie mimo, że w ocenie wielu to właśnie jemu należała się najbardziej. A dlaczego? Bo był jeszcze nieznany ale przede wszystkim bo był za młody! Już sama nominacja w tak młodym wieku już była rekordem.
Ja mam teorię, że jeżeli aktor nie otrzyma nagrody w latach swej świetności czyli do 45, to później dostanie ją z litości. Przykład: Jeff Bridges, który dla mnie był rewelacyjny we „Wspaniałych braciach Baker” (Jak ja kocham ten film! Michelle Pfeiffer też powinna być za niego nagrodzona!). Jak wiemy Oscara dostał dopiero 2 lata temu w wieku 61 lat za skądinąd przyjemny „Crazy heart”. Ale czy to była rola oscarowa? No bez przesady. Skoro Akademia tak bardzo chciała go już nagrodzić, mogła powstrzymać się rok i dać mu statuetkę za film Coenów „Prawdziwe męstwo” co byłoby o wiele bardziej uzasadnione.
George Clooney wprawdzie ma już statuetkę ale jedynie za rolę drugoplanową. Otrzymał ją w 2006 roku za film „Syriana”, do której znacznie przytył oraz zapuścił brodę. Akademia to kupiła, choć moim zdaniem mogła poczekać i nagrodzić go w 2010 roku za „W chmurach”, które bardziej wryło się w pamięć. Clooney więc wciąż czeka na nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską i rzeczywiście ze „Spadkobiercami” ma duże szanse.
Leonardo DiCaprio to jest dopiero ciekawy przypadek. Nominacje Zbiera regularnie od 1994 czyli od „Co gryzie Gilberta Grape’a”. Wciąż jednak pozostaje aktorem bez Oscara.
Na liście wielkich nieobecnych na oscarowej liście jest Brad Pitt. Kto nie lubi Brada? Nie znam takich. I tak, to prawda w „Moneyball” zagrał fenomenalnie. Ale gdy czytam, że w ramach szeroko zakrojonej kampanii Oscarowej daje znać Akademii, że jak nie teraz to nigdy bo on za 2 lata kończy karierę to jest to dla mnie trochę śmieszne. (Cały proces kampanii przedoscarowych to jest z resztą temat na oddzielne dywagacje…) Naprawdę Brad, aż tak chcesz tę statuetkę że uciekasz się do szantażu? Tani chwyt.
Ale najbardziej Akademia nawaliła przy Johnym Deppie. Ten aktor od początku swojej kariery zachwycał w równym stopniu i publiczność i krytyków ale mimo wielu nominacji nie miał swojej chwili chwały podczas gali. I wiecie co, wcale mu już tego nie życzę. Bycie na liście osób, które Oscara nigdy nie dostały jest bardziej ekskluzywne niż figurowanie na liście nagrodzonych. Lepiej być w towarzystwie niedocenionych Marylin Monroe, Carego Granta czy Johna Malkovicha niż nagrodzonych Cuby Goodinga Juniora i Gwyneth Paltrow…
Reasumując, nagrody w przemyśle filmowym są tyle prestiżowe co kontrowersyjne ale nie sposób się nie nimi w jakimś stopniu nie ekscytować. W walce stare Hollywood vs młode Hollywood jak zdecydowanie stawiam na to drugie. To idzie młodość! Niech Gosling i Fassnender rozwalą swoim talentem stary układ sił.
Ja stawiam na Goslinga, w którym zdaję się chyba zakochałam hihi. Jest niesamowity! Także jako aktor, żeby nie było hihi. Co ja się będę rozpisywać o mojej obsesji do pana R! Pisałam o Ryanku na blogu, o tu:
http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2011/12/niedziela-z-ryanem-goslingiemciasteczko.html
Dla mnie także rola Goslinga w "Szkolnych chwycie" to absolutny majstersztyk! I on taki jest, że…ehhh:)
no tak, widzę, że lekcja z Goslinga odrobiona 😉
Tak to było bardzo ekscytujące odrabianie:)