Czerwona obsesja

„Red obssesion” reż David Roach, Warwick Ross, Australia/Chiny 2013

Czy o czynności tak prozaicznej i podstawowej jaką jest spożywanie pożywienia czy trunków można zrobić interesujący film? Ba! Okazuje się można zrobić nawet cały festiwal J Na Food Film Fest wróciłam po kilku latach przerwy, jeśli mnie pamięć nie myli byłam uczestnikiem pierwszej jego odsłony. Do dziś pamiętam obejrzany wtedy dokument o pewnej znanej nowojorskiej restauracji. Przychodził do niej m.in. Woody Allen, który w efekcie swej nerwicy natręctw musiał siedzieć zawsze przy swoim ulubionym stoliku… Food Film Fest to nie są bowiem wbrew pozorom po prostu filmy o jedzeniu, a raczej o zjawiskach społecznych jakoś z nim powiązanych.

W tym roku miałam okazję zobaczyć film otwierający festiwal: „Czerwona obsesja”. Czerwona jak kolor wina z regionu Bordeaux i kolor flagi Chin, gdzie zapanował na jego punkcie prawdziwy szał. To nie był mój pierwszy film o winie. Wspominałam Wam, że podczas Festiwalu w Wenecji trafiłam przypadkiem na seans poświęcony jednej z włoskich winnic TU. Nie ukrywałam też, że był to film raczej nudny. Ale w filmach o winie, rzadko kiedy chodzi o wino. Albo tylko o nie. Zapomniałam wiele z tamtego dokumentu, ale pamiętam wypowiedź jednego z potomków założycieli winnicy, który opowiadał o czasach gdy została ona przejęta przez komunistów. Byli to ludzie bardzo prości i nieobyci. Powiedzieć, że nie znali się na kulturze picia wina to mało. Nie mając absolutnie żadnej wiedzy o jego wartości (a było to wino bardzo wysokiej klasy), wylewali je. Żeby strzelać do pustych butelek. Tak oto z filmu o winie wyniosłam naukę, że komuniści nie należeli to najbardziej światłych przedstawicieli społeczeństwa. Po seansie „Czerwonej obsesji” upewniłam się jak bardzo Europa nie rozumie Azji. I na odwrót.
Bordeaux jest małym regionem we Francji znanym od wieków na całym świecie z produkcji wyśmienitego wina. (Cóż, Francuzi lubią uważać, że wszystko co robią jest najlepsze i zupełnie wyjątkowe ;)) O ile jednak kiedyś wino produkowano by je pić, od paru lat najlepsze wina kupuje się by je mieć. Są traktowane jako inwestycja. Na początku filmu bada dość szokujące zdanie: nikogo nie stać by je wypić. Okazuje się też, że wywindowane ceny za doskonałe roczniki 2009 i 2010 doprowadziły do sytuacji, gdzie nawet nikogo nie stać by je kupić. A przynajmniej nikogo z zachodu. Bo Bordeaux jest wykupywane przez nowych chińskich miliarderów.
Film stawia na początku dramatyczne pytanie: czy Chińczycy wypiją nam całe Bordeaux? I do pewnego momentu twórcy trzymają nas w napięciu i przeświadczeniu, że rzeczywiście to nam grozi. Szybko okazuje się jednak, że mamy tu do czynienia z o wiele szerszym i ciekawszym zjawiskiem: konkurencją między chińskim a europejskim podejściem do prowadzenia biznesu, stylu życia, tradycji. „Czerwona obsesja” jest dobrym przykładem by się tym różnicom przyjrzeć i zrozumieć, że globalizacja znacznie wyprzedza ludzkie możliwości dostosowywania się do nowej rzeczywistości.
Film jest bardzo przyjemnie dla oka nakręcony, ale jeszcze bardziej przyjemny dla ucha. Narratorem został bowiem głos Russela Crowe’a, który od czasu „Dowodu życia” jest  moim ulubionym filmowym głosem. 
„Czerwoną obsesję” możecie obejrzeć na Kuchnia+ Food Film Fest 5.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *