Kobieta w klatce

’Kvinden i buret” reż. Mikkel Norgaard, Dania/Niemcy/Szwecja 2013 

Ekranizacja pierwszej części duńskiej serii kryminałów „Departament Q” autorstwa Jussiego Adler-Olsena, wydanej także w Polsce „Kobiety w klatce”.


Skandynawskich kryminałów, ani w formie papierowej ani filmowej, nikomu nie trzeba polecać. Ja przyznam szczerze nigdy nie lubiłam czytać kryminałów (przeszkadza mi ich nieunikniona schematyczność), ale oglądać owszem. Uważam bowiem, że film w tym przypadku często może ukryć wiele mankamentów samej historii i ogólnie zrobić z kiepskiej książki niezłe kino.

Departament Q to trochę takie nasze Archiwum X, czyli archiwum niewyjaśnionych spraw sprzed kilku, a nawet kilkudziesięciu lat. Trafia do niego po tragicznie zakończonej akcji dość ekscentryczny detektyw Carl Mørck. Carl stracił w ostatnim śledztwie swoich współpracowników, a jednocześnie jedynych przyjaciół w komendzie i w życiu. Po traumatycznych przeżyciach szef zsyła go więc do nowopowstałego działu, trochę by mógł odpocząć, trochę dlatego, że nie ma innego wyjścia. Nikt nie chce z Carlem pracować. To okropny mruk i gbur, który zdaje się nie potrafić nawiązywać bliższych więzi. Nie wie o tym Assad, niedoświadczony policjant, który zostaje mu przydzielony do pomocy. Assad cieszy się, że po dwóch latach pracy w administracji będzie mógł robić coś nowego. Jest otwarty i sympatyczny, stanowi przeciwieństwo zamkniętego Carla. Assad to również przedstawiciel nowego duńskiego społeczeństwa: jest Arabem.

Departament Q ma jedynie przejrzeć i zamknąć sprawy, ale Carl to rasowe zwierzę policyjne więc wchodzi w nie głębiej podważając ich ustalenia. Nowy duet bierze się za śledztwo sprzed 5 lat, zniknięcie ładnej pani polityk. Uznano, że popełniła ona samobójstwo skacząc z promu do morza, ale nawet nam od początku wydaje się to mocno naciągane…

Nikolaj Lie Kaas i Fares Fares dają temu filmowi wszystko co najlepsze. Ten pierwszy to znany duński aktor którego możecie kojarzyć z „Idiotów”, „Rekonstrukcji” czy III serii oryginalnego „Dochodzenia” („The Killing”/ „Forbrydelsen”), ja najbardziej pamiętam go z ciekawej „Bestii”, którą widziałam 2 lata temu na WFF. Za to jego egzotyczny partner pojawił się ostatnio we „Wrogu numer jeden”, wcześniej w serii „Szybki cash”. Ich duet rzeczywiście na ekranie wypada bardzo naturalnie. Powoli z nieufności i wzajemnego obwąchiwania się rodzi się prawdziwa drużyna. Pojawia się nawet szczątkowe i czarne, ale jednak poczucie humoru 😉 Łatwo też zdobywają sobie sympatię widza. Bo przecież za maską każdego skopanego przez życie policjanta kryje się dobre i nieustępliwe serce. Carl robi wszystko by ludzie go nie lubili, ale jednocześnie to on jest najlepszym detektywem w całym komisariacie. Assad z kolei uosabia trochę nas, naiwny żółtodziób, który dzięki jeszcze nie skrzywionemu podejściu jest tą bardziej ludzką twarzą duetu. Ciekawie i nienachlanie zagrano tu też jego pochodzeniem, muzułmanin o bardzo wyraźnych arabskich rysach wciąż jest dla Duńczyków ciekawostką.

Myślę, że „Departament Q” o wiele lepiej sprawdziłby się jako produkcja telewizyjna, mini serial byłby idealnym rozwiązaniem. Wobec seriali mamy większą tolerancję i częściej przymykamy oko na pewnie niedociągnięcia. W kinie rażą one o wiele bardziej. „Kobieta w klatce” jest po skandynawsku perfekcyjnie zrealizowana, dobrze zagrana i pięknie sfotografowana. Jednak zagadka rozwiązuje się za szybko i za łatwo, fabuła jest zbyt linearna, praktycznie nie ma niespodzianek. Widz otrzymuje to czego oczekuje czyli sprawiedliwość, zło zostaje ukarane. Brakuje jednak w tym wszystkim finezji, klimatu i jakiegoś zaskoczenia. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *