„Body/Ciało” reż. Małgorzata Szumowska, Polska 2015
Macie reżyserów, których lubicie, ale już ich filmy trochę mniej ? Ja mam tak z Szumowską. Bardzo jej kibicuję, ale gdy przychodzi do oglądania jej filmów to czuję ból zawodu i irytację zmarnowanej szansy. Na „Body” szłam więc z ogromnym niepokojem. Czy znowu będzie efekciarsko? Czy znowu się w kinie nie dogadamy?
„Body” to film zagadka. Zabawa z widzem. Właściwie do ostatniej sceny nie wiadomo czy reżyserka mówi na poważnie, czy puszcza do nas oko. I ta przewrotność filmu jest jego największą zaletą.
Rzeczywiście wszystko tu jest bardzo przemyślane: kadry, scenografia, charakteryzacja, montaż. Budzi szacunek jak reżyserka nad tym wszystkim panuje. Widać, że na film był konkretny pomysł, który został precyzyjnie wykonany. Mieć wizję to w polskim filmie wciąż rzadkość.
Szumowska jak zawsze ma szczęście, albo raczej rękę do aktorów. Janusz Gajos na dużym ekranie to dla mnie od wystarczający powód by wybrać się na film. Aktor podnosi o poziom wyżej wszystko w czym bierze udział. To jest niewiarygodne, że tak wybitny artysta nie ma w naszym kraju ról na miarę swojego talentu. Wielka szkoda. W „Body” jak zwykle po prostu wymiata. On ma taką charyzmę, że każda jego scena to jest w zasadzie mistrzostwo. Przy czym w jego grze nie widać żadnego wysiłku. Wszystko wychodzi mu naturalnie. To aktor, który używa bardzo niewielu sztuczek i aktorskich trików, a rozsadza ekran. Jednym spojrzeniem, grymasem, tonem głosu. Jako Prokurator wdowiec, nie radzący sobie w relacjach z nastoletnią córką, świetnie oddaje charakter człowieka, który choć chce dobrze, nie umie tego okazać. Czy to praca stworzyła go szorstkim, czy jest po prostu gruboskórnym mężczyzną, możemy się tylko zastanawiać. Stara się walczyć o zdrowie córki, ale zapomina, że gdy choruje ciało to przede wszystkim coś dzieje się w jego wnętrzu. Nie umie z nią rozmawiać, nawet nie próbuje. Odwiedza w szpitalu, ale stoi bez słowa. To człowiek wierzący tylko w twarde fakty, stawiający na logikę, nie szukający drugiego dna. Potworne miejsce zbrodni nie robi na nim wrażenia, bierze się do roboty bez mrugnięcia powiek kiedy inni odwracają głowy, a po wszystkim ze smakiem zjada flaczki. Nie zastanawia się gdzie dzieci idą po śmierci, on szuka motywów i dowodów. Nie ma w jego życiu sfery duchowej, nie wierzy w symbole, przeczucia, metafizykę. Dlatego gdy spotyka Annę – uduchowioną terapeutkę córki, która podaje się za medium, będzie wobec niej bardziej niż sceptyczny.
Ale mnie w „Body” zachwyciła przede wszystkim Maja Ostaszewska. Aktorska niby świetnie znana, ale tak naprawdę wciąż nieograna przez kino. Wciąż bez tej roli życia. „Body” jej w końcu taką rolę daje. Ostaszewska gra Annę na zupełnie innych nutach niż możnaby się po niej spodziewać. Tak prawdziwej i ciekawej roli kobiecej nie widziałam w polskim kinie od lat. Jej Anna to kobieta z tajemnicą. Dla jednych świruska, dla innych postać mistyczna. Swoimi podopiecznymi zajmuje się z wyjątkowym wyczuciem i troską. Jest cierpliwa, profesjonalna i bardzo przenikliwa. Umie pomagać pokaleczonym dziewczynom bo umie do nich dotrzeć. Bije od niej ogromny spokój, choć z drugiej strony czujemy, że pod tą opanowaną maską kłębi się coś poważnego. Bardzo mi się Maja w tej roli podobała. Jest w zasadzie nierozpoznawalna ze względu nie tylko na charakteryzację, ale i sposób gry. Zmieniła mimikę, gesty, postawę, wymyśliła nowy sposób chodzenia i mówienia.
Dalej będę obstawać przy tym, że najsłabszą stroną filmów Szumowskiej są jej scenariusze, ale w „Body” udało jej się jakoś ten mankament ukryć. Bo ten film ma sobie taką fajną przewrotność i ironię choć bazuje na bardzo poważnych tematach. Czy rzeczywiście mamy dusze, czy tylko tak bardzo chcielibyśmy w to wierzyć, że wszędzie szukamy jej objawów ? Czy nie wystarczy nam to, że jesteśmy ludźmi, którzy mogą wejść ze sobą na wyższy poziom porozumienia jeśli tylko się o to postarają?
Dualizm tytułu nie jest tylko lingwistyczną sztuczką. Czasem przecież ciało to tylko ciało, a czasem Ciało. Wiecie o co chodzi ?