„Egzamin” reż. Cristian Mungiu, Rumunia 2016
Dla najbliższych robi się wszystko, dla tych, których kochamy poświęcamy się i walczymy. Bo chcemy dla nich jak najlepiej, bo tak trzeba. A co jeśli posuniemy się za daleko, jeśli przekroczymy granice – czy możemy się usprawiedliwiać bo przecież chcieliśmy dobrze?
Cristian Mungiu jak sam mówi nie chce ruszać się z kamerą z Rumunii, jednocześnie wierząc, że to o czym opowiada, jest uniwersalne i zrozumiałe dla wszystkich. I rzeczywiście opowiadanie historii, które poruszają bez względu na szerokość geograficzną, bardzo mu się udaje.
Reżyser wprowadza nas w rodzinę z rumuńskiej klasy średniej: mąż szanowany lekarz, żona pracująca w bibliotece i nastoletnia córka Eliza – oczko w głowie tatusia. Żyje im się dobrze, ale ojciec wie, że świat stanie przed jego córką otworem tylko jeśli ona wyniesie się na zachód i tam zrobi studia. Zbliża się matura, od której wyników w dużej mierze zależy czy Eliza dostanie się na Uniwersytet w Anglii. Wydaje się, że wszystko idzie dobrze, aż do momentu gdy na dzień przed egzaminem dziewczyna pada ofiarą napaści. To wydarzenie zburzy cały plan.
„Egzamin” przypomina w swej konstrukcji filmy Asghara Farhadiego: „Rozstanie” i „Przeszłość”. Tutaj też, podobnie jak u irańskiego twórcy, jedno wydarzenie uruchamia lawinę kolejnych zdarzeń i decyzji, te z kolei odkrywają kolejne aspekty i strony tych sytuacji, stawiają także bohaterów w coraz innym świetle.
Głównym bohaterem nie jest tu Eliza, a Romeo – jej ojciec, a tytułowy egzamin dojrzałości dotyczy bardziej jego, niż jej. To sprawdzenie jego moralności i weryfikacja życiowej postawy. Romeo wkracza w swoim życiu w etap kiedy zaczyna je podsumowywać i weryfikować dotychczasowe wybory. Starzeje się i zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego życie nie koniecznie wygląda tak jak wyobrażał je sobie mając 20 lat. Kompromisy, które kiedyś nie wchodziły w grę, teraz wydają mu się być jedynym słusznym rozwiązaniem. W jego życiu wszystkie najważniejsze rzeczy w zasadzie już się wydarzyły i on zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego nadzieję i swoje siły składa w swojej córce.
„Egzamin” opowiada o naturze człowieka, czym przypomina również kino bracie Dardenne (notabene jednych z współproducentów filmu) Remeo jest człowiekiem bardzo obecnym i zaangażowanym w życie wszystkich swoich bliskich. Pomaga matce, córce, żonie, kochance. Robi dużo dobrego. Ale ta chęć zajęcia się wszystkim, pcha go do niekoniecznie zawsze czystych środków. Jego problemem jest też zatrzymanie się na swojej własnej perspektywie.
Łatwo jest nam ocenić Romero. O wiele trudniej gdy wstawimy się w jego buty. Mungiu oddaje film swojemu bohaterowi. To z jego perspektywy wszystko obserwujemy i dlatego mamy dla niego wiele sympatii. Nawet kiedy widzimy gdy wikła się w nieodpowiednie układy. Bo czujemy, że jemu samemu też to nie pasuje.
Film ma swój rytm, trzyma w napięciu. To subtelny dramat, który jest fenomenalnie zagrany. Każda scena ma wszystko dopracowane, łącznie z ruchem kamery, która sprawia że naprawdę jesteśmy blisko bohaterów.
To jest film o korupcji i zarazem nie do końca o niej. Bo Mungiu ukazuje ją tam gdzie ona się zaczyna i gdzie często nazywana jest pomaganiem sobie, robieniem sobie przysług. Wszystko wydaje się być dobrym uczynkiem i ludzką życzliwością, a tak naprawdę jest łamaniem swojego własnego kręgosłupa i zmuszaniem do tego innych. Tak zaczyna się ten proceder. Od wymiany uprzejmości. Mungiu przenosi zjawisko korupcji na nasze życie i porównuje je do kompromisu. Białe kłamstwa, mniejsze zło – na to wszystko zaczynamy się w pewnym wieku godzić. Dlaczego?
Wielkie kino. Kino, które drąży w bardzo subtelny sposób, nie dając spokoju i wystawiając naszą własną moralność na próbę. Zastanów się co ty robisz gdy w grę wchodzą twoi najbliżsi?
Cristain Mungiu to jest taki swojski gość, który okazał się być wielkim mistrzem kina. Świadczy o tym nie tylko każdy jego kolejny film, ale on sam podczas spotkań w widzami. Miałam okazję obejrzeć „Egzamin” podczas Subtitle Film Festival w Kilkenny (Irlandia) na specjalnym pokazie w Cinemobile czyli kinie w autobusie 🙂 Było to fantastyczne, kameralne spotkanie, które przekształciło się w przyjemną rozmowę.
Mimo międzynarodowego sukcesu dla Mungiu ważna jest wciąż publiczność rumuńska dlatego jeździ z filmem po kraju i sam organizuje jego pokazy. Chce być znany nie tylko ze swoich nagród, ale przede wszystkim ze swoich filmów. Mam wrażenie, że jednocześnie ma trochę dosyć bycia sumieniem narodu i odpowiadania ciągle na pytania o jego przyszłość. On woli stawiać swoimi filmami pytania.
Film obejrzałam na Festiwalu SUBTITLE w Kilkenny