Z miłości do książek: „Bookshop” i kilka innych filmowych księgarni

bookshop

Pewnie są wśród Was tacy, którzy na wieść o deszczowej niedzieli, uśmiechają się na wizję spędzenia całego dnia w łóżku z książką. Tak, znam ten typ. Miłośnicy opowieści, mole książkowe, nałogowi czytacze. Niektórym do szczęścia wystarczy pełna książek półka, a najlepiej cała księgarnia. I świat może przestać istnieć. To właśnie dla Was mam kilka filmów, w których odnajdziecie podobnych do Was bibliofilów.

„Bookshop”/”Księgarnia z marzeniami” reż. Isabel Coixet, Hiszpania/Niemcy/W. Brytania 2017

„Bookshop” jest filmem na podstawie książki, o książkach. Trudno uwierzyć, że za kamerą stoi gorącej krwi Hiszpanka (Isabel Coixet) bo jest to na wskroś brytyjska produkcja.

Małe portowe miasteczko. Surowość krajobrazu i pogody udziela się trochę jego mieszkańcom. Poza typową angielską, czyli sztywną do bólu uprzejmością, trudno dostrzec tu prawdziwe ciepło i szczere relacje. Chyba, że przyjrzymy się Florence Green (Emily Mortimer). Wojenna wdowa, wciąż młoda kobieta, żyje samotnie, pochłaniając tony książek. Spotkać ja można na plaży gdzie często chadza, by ochłonąć i oczyścić głowę po kolejnej lekturze. Florence właśnie kupiła, po pół roku trudnych negocjacji, tzw. Old House – miejski budynek, który od siedmiu lat stał pusty. Kończy remont, wprowadza się i postanawia otworzyć na dole księgarnię. Niestety nikt poza nią, nie uważa tego pomysłu za właściwy. Ani nie czytający książek rybacy, ani jej adwokat, ani doradca w banku, ani przede wszystkim miejscowa matrona, pani z wyższych sfer: Violer Gamar (Patricia Clarkson). Florence nie ma sprzymierzeńców, ale zdaje się nie przejmować tym faktem. Z uśmiechem na twarzy spełnia swoje marzenie i otwiera pierwszą w miasteczku księgarnię. Z czasem zyskuje pierwszych klientów, w tym miejscowego dziwaka, zamkniętego w domu na uboczu Edmunda Brundisha (Bill Nighy).

Film Bookshop

„Bookshop” obiecuje być klasyczną historią o walce o własne wybory i marzenia. I w dużym stopniu tę obietnicę spełnia, zwłaszcza w części wizualnej. To prawdziwy raj dla estetów. Wszystko jest niesamowicie dopracowane: stroje z końca lat 50, stare wydania książek, porcelana z epoki. Do tego jak zawsze niezwykle malownicze angielskie klify i domy z kamienia. Nawet bohaterowie zostali naszkicowani według klasycznych szablonów: samotna wojowniczka, która chce zburzyć status quo, nieczuła, broniąca tylko własnych interesów antagonistka i outsider, który nieoczekiwanie dla wszystkich, udzieli wsparcia ideowej bohaterce. Jednak ta historia wcale nie pójdzie w stronę, której się spodziewacie. Choć ma w sobie dużo uroku i ciepła, daleko jej do przesłodzonych opowiastek. Cała atmosfera przytulności, którą buduje reżyserka, rozpada się na kawałki gdy zaczniemy poznawać układy panujące w miasteczku, wszechobecne plotki i stawianie własnych korzyści na pierwszym miejscu. Florence jest samotna w swej walce niczym Don Kichot, a jej cichu heroizm nie doczeka się nagrody. Jako widzowie mamy wręcz do niej pretensję, gdy ze spokojem znosi kolejne ciosy. 

Myślę, że jest coś odważnego w opowiadaniu anty-amerykańskiego snu. Determinacja, dobre chęci i czyste serce nie w każdej historii muszą zostać nagrodzone. Niektórym może wydawać się, że film ucieka od wchodzenia w ostry konflikt z ówczesną uprzywilejowaną elitą. W końcu chodzi tu przecież o metaforę powojennej walki pokoleń i klas, w najbardziej z klasowych społeczeństw. I może przydałoby się wydobyć z konfliktu więcej emocji, ale może jednak lepiej by pewne rzeczy zostały niedopowiedziane lub ledwo zasygnalizowane. Bo czyż głębokie spojrzenie w oczy nie wystarczy by wyrazić uczucie, a gniecenie sukni nie oznacza wzburzenia? Ówczesne społeczne konwenanse nakładały gorset również na swobodę zachowań.  

Można wciąż próbować i wciąż przegrywać, ale siła i godność pochodzą z samej walki, a nie ze zwycięstwa. Czasem warto jest podjąć ryzyko jeśli wierzy się, że postępuje się w słusznej sprawie. „Bookshop” pokazuje, że moralne zwycięstwo jest czasem po prostu odroczone w czasie.

Dlaczego miłośnicy książek będą zachwyceni:

Księgarnia Florence to marzenie! Każda książka jest tu traktowana z ogromną pieczołowitością. Gdy do sklepu trafiają dostawy z nowymi egzemplarzami, Florence obchodzi się z nimi niczym z najdelikatniejszą porcelaną: głaszcze je, wącha, delikatnie kartkuje i z czułością układa na półkach. Z kolei motyw z wprowadzeniem do sprzedaży kontrowersyjnej powieści jaką jest „Lolita”, doskonale oddaje moc, którą mają niektóra ma literatura.  

Filmowe księgarnie, do których chcielibyśmy trafić:

„Masz wiadomość” 

To chyba pierwszy film, który pojawia mi się w głowie na hasło filmowa księgarnia. „Sklep za rogiem” utożsamia wszystkie małe niezależne księgarnie na całym świecie, które zmagają się konkurencją bezdusznych sieciówek. Księgarnia była prowadzona jeszcze przez mamę głównej bohaterki, teraz wciąż szyci się indywidualnym podejściem do klienta: Kathleen i jej zespół umieją doradzać książki, urządzają zajęcia dla dzieci, samodzielnie dekorują księgarnie na różne okoliczności. To miejsce z duszą!

„Notting Hill”

Czy wyobrażacie sobie bardziej romantyczne miejsce na pierwsze spotkanie (TU) niż księgarnia? I do tego księgarnia podróżnicza!? Po tym filmie chyba niejeden księgarz marzył, by ta jedyna weszła przez jego drzwi 🙂

„Before Sunset”

Do tego miejsca właściwie możecie naprawdę trafić, bo to wciąż istniejąca kultowa paryska księgarnia.

Więcej o niej możecie dowiedzieć się w tym filmiku: 

„The Big Sleep” 

Ta scena jest doskonała. Kto by pomyślał, że kryminalna scena filmu noir może mieć takie napięcie w księgarni… 🙂 Z resztą zobaczcie sami:

„Piękna i Bestia”

Kto nigdy nie chciał przejechać się taką drabiną?! Ja bardzo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *