Zimna wojna

zimna wojna
„Zimna wojna” reż. Paweł Pawlikowski, Polska 2018
 
Ostatnio ciężko u mnie z uważnością, z pełnym zaangażowaniem. Myśli uciekają mi w różne strony, a ja nie potrafię nad tym zapanować. Wiele przez to tracę, mam wrażenie, że wciąż coś mi umyka. I wtedy trafiam na nowy film Pawlikowskiego i zupełnie się wyłączam. Jestem tylko tu i teraz. W jego czarno białym świecie.

Ten film jest niewyobrażalnie piękny. Jakkolwiek cyniczni jesteście i niewzruszeni na miłosną historię, którą śledzimy, zadziała na Was magia obrazów, którą czaruje Pawlikowski. Majstersztyk w jego wykonaniu to obsesyjna dbałość o detal i postawienie na nasze zmysły. Chcemy patrzeć, chcemy słuchać. Chcemy obcować z czymś co jest tak estetycznie podane.
 
Jednym z moich ulubionych filmów jest „Casablanca” bo lubię historie zamknięte do dwójki bohaterów. „Zimna wojna” ma ten sam prosty schemat. Jest Wiktor i jest Zula. Połączy ich muzyka, poróżnią temperamenty. On stateczny romantyk, ona szalona rebeliantka. W jego oczach widać tęsknotę, w jej żyłach pulsuje gorąca krew. Będą się kochać i ranić. Schodzić i rozchodzić. Wspólnie tworzyć i razem się niszczyć. To opowieść o miłości, która buduje i sieje spustoszenie, ale nigdy nie gaśnie. Jest błogosławieństwem i przekleństwem, nadaje sens życiu bohaterów i im go odbiera. A cała ta miłosna karuzela rozpisana na 20 lat toczy się z muzyką w tle. I tylko miasta będą się zmieniać w tej historii: Warszawa, Paryż, Berlin, jako znak zmieniających się czasów i sytuacji bohaterów.
 
Tomasz Kot w roli Wiktora absolutnie hipnotyzuje. Przeszywa swoim wzrokiem. Czuć przez ekran ten jego ból, jego niepewność, kołatające nim uczucia. To jest ten rodzaj filmowej obecności, której wystarczy spojrzenie, wyraz twarzy by przekazać cały worek emocji. Joanna Kulig jako Zula z kolei daje każdej scenie życie. Jej bohatera jest tornadem uczuć i temperamentu. To typ kobiety, która ze wszystkiego potrafi zrobić awanturę, a jej uśmiech rozjaśnia każdy dzień. Nie sposób od niej oderwać wzroku. Nie sposób o niej zapomnieć.

Oprócz kluczowej pary, równorzędną rolę odgrywa tu jeszcze jeden bohater, który bardzo często przejmuje prym – muzyka. Muzyka w wielu wydaniach i wielu wymiarach. Ludowa, folkowa, jazzowa, popowa. Historia przez dwie dekady ukazuje różne etapy relacji bohaterów, ale i prowadzi nas przez zmieniające się muzyczne gatunki. „Zimna wojna” jest wielkim ukłonem dla naszej ludowej kultury (ja sama po seansie sprawdzałam bilety na Mazowsze!). Nasze dziedzictwo, które wydaje się czasem obciachem, zaściankiem, Cepelią, tutaj ukazuje swoją prawdziwą wartość i wielkość. „Zimną wojnę” uznać można za musical i naprawdę z ogromną przyjemnością obejrzałabym go kiedyś na scenach West-endu czy Broadway‘u. 

Kieślowski mówił o tajemnicy. O tym by pokazywać tyle by widz się nie zagubił, ale nie wykładać mu wszystkiego na tacy. Pokazywać w sam raz. I Pawlikowski dokładnie tak robi. I jest to plus i minus jego filmu. Tu nie ma zbędnych scen, zbędnych dialogów, zbędnych postaci. Dzięki temu wszystko jest w punkt. Sam cymes. Ale cała para poszła w te wizualną stronę. Bardzo bym chciała przeczytać oryginalny tekst, który wyszedł również spod ręki Janusza Głowackiego. Może tam historia rozpisana byłaby na dłuższe akty? Dałaby nam możliwość poznać motywacje tej dwójki, bardziej ich zrozumieć, utożsamić się z nimi.
 
Pawlikowski przyznaje, że im jest starszy tym częściej ucieka w coraz bardziej odległą przeszłość. Mamy wielkie szczęście, że nas ze sobą zabiera, wkładając nas w ten świat i dając nam go wręcz namacalnie poczuć. Obudzi w Was nostalgię, a w Waszych rodzicach wspomnienia. Wspomnienie świata, który rzeczywiście był czarno – biały i podzielony. Świata trudnych wyborów i decyzji, biletów w jedną stronę i konsekwencji na całe życie.
 
Pawlikowski nie idzie na łatwiznę powielając pomysł z „Idy” na czarno białe zdjęcia. Okazuje się, że on po prostu jest mistrzem takich właśnie zdjęć. Potrafi wydobywać z nich emocje, kontrasty i ogromną szlachetność. Przy tym te zdjęcia są żywe, wyraziste, nadające ostrość bohaterom i dramatyzm historii. Jest pięknie … ! 
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *